Gdy moje dzieci miały problem z pisaniem wypracowań, zawsze ich namawiałam do pisania listów. One wymagają od nas wczucia się w drugą osobę, pomyślenia, co też chcemy jej przekazać. Uczą porządkować myśli. Zwykle po małej namowie dzieci pisały listy do każdego i całkiem nieźle im to szło. Szkoda, że niestety czas wymyślił komórki, które uczą głównie myślenia na skróty.
Sama będąc nastolatką należałam do międzynarodowego klubu korespondencji. Nawet już nie pamiętam, skąd miałam adres do niego, ale to była niesamowita przygoda. Zresztą nie tylko dla mnie, bo mój listonosz też zawsze śmiał się, że tylko czeka od kogo jeszcze przyjdą do mnie listy. Pamiętam, że zawsze miały niesamowicie barwne znaczki. W tamtych czasach listy były jak bramy do zaczarowanego świata. Tak poznałam osoby z Francji, Japonii, USA czy Iranu lub Bułgarii. Mam tych listów całą torbę do dziś. Przeżyły już osiem moich przeprowadzek. Pisząc listy poznałam niesamowitych ludzi. Wtedy nie myślało się tak intensywnie o niebezpieczeństwach świata. Żyło się trochę inaczej.
Tak poznałam Miriel, która była ode mnie starsza o rok. Nasza znajomość zaczęła się od tego, że dostałam kartkę od koleżanki z klasy z pewnym hotelem na jednej ze stron. Na zdjęciu był salon hotelowy, w którym na ścianie wisiała piękna makrama. Oj tak, wtedy też była modna. Napisałam do nich, czy może mają jej wzór, żebym mogła wykonać coś podobnego do swojego domu. Okazało się, że odpisała do mnie Miriel. I tak pisałyśmy ze sobą przez całe moje liceum. Czekałam na listy od niej. Spiskowałyśmy o chłopakach, których poznawała i ciągle porzucała. Było wesoło. Pocieszała mnie na odległość, gdy miałam moje smutki. Rozśmieszała zasłyszanymi żartami. To była urocza znajomość. Była mi niczym upragniona siostra, podczas gdy w domu był tylko brat. Gdy skończyłam liceum dostałam od niej zaproszenie do Francji i dane mi było tam trochę pomieszkać. Tak zaczęły się moje podróże po świecie. Jedna kartka odmieniła mój świat.
Co zabawne, w tym samym czasie poznałam Michiyę, który mieszkał w Osace. I wiecie jak to jest, gdy pisze się z kimś po angielsku. Do końca nie wiesz, czy to chłopak czy dziewczyna. Oczywiście założyłam, że to musi być koleżanka, bo listy przychodziły kolorowe, a końcówka imienia jakoś tak sugerowała, że mam do czynienia z tą samą płcią co moja. Zawsze dostawałam w listach wycinki z gazet z ciekawymi aktorami. Michiya wspaniale malował, bo jak zapewne przypuszczacie okazało się, że to chłopak. Pewnie jesteście ciekawi, ja to wyszło na jaw?
Otóż miał przylecieć do Polski, ale pokryło się to z terminem, gdy ja byłam we Francji. Gdy dowiedziałam się, że przylatuje użyłam stwierdzenia: „cudownie, że w domu będzie jeszcze jedna kobieta”, a on mi odpisał: „ Też się cieszę, ale nie pogniewasz się za to, że jestem chłopakiem?” Oj musielibyście mnie zobaczyć, jak bardzo byłam w szoku. Tyle razy gadaliśmy o chłopakach, o różnych typowo „babskich” sprawach, a tu taka niespodzianka. Cztery lata pisania i nagle dziewczyna okazała się być chłopakiem. Śmiałam się z siebie bardzo długo. Jeszcze kilka lat temu udało nam się połączyć na skype i porozmawiać, bo wyobraźcie sobie – udało nam się utrzymać kontakt przez ponad 20 lat. Nigdy się nie spotkaliśmy, bo kiedy kolejny raz przyjechał do Polski, mnie znowu poniosło w świat. Niemniej cieszę się tym, co było nam dane.
Listy kiedyś były jak blogi, a czasem wręcz facebook czasów obecnych. To były niesamowite czasy. Nic już nam tego nie przywróci. Niestety nadeszły czasy klikania w klawiaturę. To już nie to samo. Jestem strasznie sentymentalna. Książki też wolę te papierowe.
Przyznam, że raz na jakiś czas wpadam na szalony pomysł i na święta rozsyłam mnóstwo listów z niespodziewanymi prezentami do ludzi kiedyś poznanych. W końcu święta to czas, gdy można przywrócić odrobinę magii.
A jak było u Was? Pisaliście listy? A może jak ja, macie jeszcze jakiś karton z kawałkiem swojej historii w postaci skrawków papierów? Może też mieliście jakieś niesamowite przygody z nimi związane? Dajcie nam znać, czy magia pisania listów całkowicie już znikła, czy jeszcze komuś udaje się ją pielęgnować?
fot. Pexels