1 stycznia 2021 roku godzina 00.10.
Za oknami cisza, tylko sporadycznie w oddali słychać wystrzały fajerwerków. I dobrze, mieszkając przy lesie, jestem zadowolona. Może w tym roku zwierzęta nie będą miały traumy. Nie ma też sąsiadów na ulicy, nie ma komu złożyć życzeń, nie ma z kim wznieść toastu i nawiązać nowych znajomości. Otwarliśmy z mężem butelkę szampana, wypił łyczek na toast i poszedł do łóżka, bo dla choroby data nie ma znaczenia. Na szczęście to nie typ, który przy lekkiej gorączce spisuje testament.
Dzwonię do A. Po standardowych życzeniach zaczynam marudzić.
-Mam dość! Chcę do ludzi! Oszaleję! Chłop się ze mną rozwiedzie albo ja go ukatrupię dla czystej rozrywki.
A. dopadła jakaś alergia. Ma zatkany nos, boli ją głowa, ale dzielnie wysłuchuje moich jęków.
-Zróbmy coś-jęczę jak pokutująca dusza
-Jakiś pomysł?-A.też jest sfrustrowana. Kocha siedzieć z nosem w literkach, ale i jej zamknięcie zaczyna dokuczać.
-Nie mam pojęcia-nalewam sobie kieliszek bąbelków, szkoda, żeby wywietrzały, skoro butelka już otwarta.
-Człowieków potrzebuję! Żywych! Najlepiej takich, którzy do mnie mówią, a nie tylko stukają w klawiaturę. W słuchawce słyszę, jak nawiązuje bliskie relacje z chusteczką. Upijam łyk bąbelków i …
-Mam!-krzyczę, jakbym właśnie wygrała milion w amerykańskiej loterii.
-Założymy stronę i będziemy zapraszać fajnych ludzi. Będziemy rozmawiać, pokazywać ich światu-gadam jak nakręcona, bo tak się właśnie czuję. Jakbym dostała kopa od endorfin.
-Yyy…-A. nie nadąża za moimi słowami.
-W necie jest miejsce dla wszystkich. Taka Iksińska z warzywniaka robi świetne makramy, Kowalski robi cudowne rzeczy z drewna, a Nowakowa maluje piękne obrazy! Pokażmy ich światu! Do tego będziemy zapraszać pisarzy i pogadamy dla odmiany o nich, a nie o ich książkach! To będzie ogień i petarda w jednym!
-Iza, ale ja się na tym nie znam, nie nadaję się, nie potrafię-A. jak typowy introwertyk woli siedzieć z tyłu.
-Też się nie znam. I co z tego? Jak nie spróbujemy, to nie będziemy wiedziały, jak dobre w te klocki jesteśmy.
-Serio nie dam rady. To nie dla mnie. Nie potrafię występować przed kamerą, nie znam się na technologiach, jak to ogarnąć, czego potrzeba.
-Ja też nie, ale wiem, że chcę. Potrzebuję tego! Do ogarnięcia magii technologicznej, kogoś znajdę. K.pewnie się zgodzi.
Jestem jak ćpun, który w oddali widzi woreczek z najlepszym towarem, a i bąbelki robią swoje.
-Będziesz pisać świetne artykuły o naszych gościach, takie, jakie tylko ty potrafisz.
-O i teraz gadasz z sensem. Polej sobie, bo za ten pomysł ci się należy.
Po kilku godzinach rozmowy o 5 nad ranem i po osuszeniu butelki, A. była już tak samo nakręcona, jak ja. Nawet jej alergia nie miała już sił, żeby walczyć o uwagę i w cudowny sposób odpuściła. Po 2 miesiącach ruszyliśmy z naszym szalonym planem i to był strzał w 10. Choć nasze drogi “zawodowe” się rozeszły i A. teraz działa w innym sektorze, to zawsze będę wspominać nasze szalone początki.
Maj 2022 roku.
Siedzimy z mężem przy obiedzie.
-Misiek w tym roku nareszcie będzie można urządzić porządną imprezę. Jest okazja, będzie z pompą. W końcu nie każdego roku obchodzi się okrągłe urodziny.
Ślubny patrzy na mnie znad talerza z mielonym i buraczkami.
-Kto ma okrągłe urodziny? -pyta spokojnie, jak to ma w zwyczaju.
-No przecież nie ja, tylko ty! -wymachuję rękami i wskazuję go widelcem. -…-unosi jedną brew (zawsze mnie tym rozśmiesza i wkurza jednocześnie, bo ja tak nie potrafię).
-No co tak patrzysz? Nie wiesz, ile masz lat?-jego zdziwienie śmieszy mnie coraz bardziej.
-Który mamy rok?
-Dwa tysiące dwudziesty drugi-recytuję jak grzeczna uczennica.
-A w którym roku się urodziłem?
Rzucam dobrą odpowiedź.
-To kiedy miałem okrągłe urodziny?-on i ten jego spokojny ton i cholerne argumenty.
Zastygam w bezruchu, matematyka nigdy nie była moją najlepszą przyjaciółką, ale do cholery, przecież wiem ile lat ma mój mąż. Na mojej twarzy chyba widać, że mój mózg walczy i zachodzą w nim skomplikowane procesy myślowo-matematyczne. A ten, jak gdyby nigdy nic w spokoju ducha wcina mielonego.
-O (tu rzucam soczystym zaklęciem)! Jakim cudem?-i nagle dociera do mnie, co zrobiłam.
-To oznacza tylko jedno. Jak zakładałam stronę, to miałam 46 lat?!-czuję, jak cała krew odpływa mi z serca i kumuluje się w głowie.
-Niemożliwe!-liczę dziesiątki na palcach, jak dziecko i nijak nie chce być inaczej.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?-pretensja w moim głosie, mogłaby zburzyć mur berliński, gdyby jeszcze stał.
-Czego?-pyta mój ślubny przeżuwając buraczki z błogą miną.
-Ile mam lat?!-oburzenie sięga sufitu.
-Chyba sama wiesz ile masz-argument, nie do zbicia.
-Tak, 21 plus vat i módlmy się, żeby nam takiego vatu nie dowalili, bo będziemy jeść tynk ze ścian-recytuję jak zawsze, kiedy ktoś mnie pyta o wiek (teraz już wszyscy się dowiedzą, skąd taka inflacja).
-No i w czym problem?
-Przecież gdybym wiedziała…
-To co?-wchodzi mi w słowo.
-To nigdy bym tego nie zrobiła.
-Bo?-jak on już coś powie, to klękajcie narody.
-Bo jestem stara!
Unosi brwi w zdumieniu.
-I kobiety w MOIM-podnoszę głos-wieku nie robią takich wariactw.
-Tego, to nie wiem, ale na szczęście ty nigdy nie byłaś normalna-pochłania ostatni kęs mielonego.
-Jesteś zadowolona? Udało ci się? Daje ci to radość?
Na wszystkie pytania odpowiadam “TAK” bez zastanowienia.
-To nie szukaj problemów, tam, gdzie ich nie ma.
Kurtyna.
Zastanawiacie się pewnie, jaki z tego morał? Jeśli czegoś bardzo pragniemy, to nie siedzimy na tyłku, tylko
bierzemy się do roboty. Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia, jak mawiała moja śp.mama. Nawet te najbardziej szalone. Choć wymaga to ogromu pracy. Najważniejsze jest to, żebyśmy przestały się przywiązywać do
cyferek w PESEL-u. To tylko cyferki, które są nam potrzebne do spraw urzędowych, a nie do życia. Dmuchajcie w swoje żagle pomysłowości, kreatywności, a wtedy i reszta świata będzie dmuchać w te żagle.
Kobieta słaba płeć. Nigdy w to nie wierzcie.
fot. Pexels