Wakacje, urlopik, czas odpoczynku, relaksu to chyba najpiękniejszy okres, na który wszyscy czekają cały rok. Przynajmniej ja, kończąc jedne wakacje w głowie mam już plan na kolejne. Razem z rodziną jesteśmy zwolennikami nadmorskich wojaży. Kochamy słońce, piach i nawet zimna woda w Bałtyku nam nie przeszkadza. Swoją drogą, córka moja morsem mogła by być, bo wchodzi do wody nawet jak temperatura spada do kilku stopni i zawsze mówi, że jest jej ciepło, pomimo gęsiej skórki na całym ciele. Przez wiele lat z mężem byliśmy sami i nasze wakacje pomimo prób wyjazdów do innych miejscowości zawsze kończyły się w Mielnie tzw. Polskiej Ibizie. Tam zawsze ładowaliśmy baterie na cały rok. Całonocne imprezy do białego rana na plaży, beztroski luz, wschody i zachody słońca to było coś, co uwielbialiśmy robić spędzając czas w Mielnie. Jednak wraz z pojawieniem się malutkiej,, kici’’ (tak pieszczotliwie nazywamy naszą córkę) zmieniły się nasze wakacyjne kierunki.
Założenie było, że co roku zabierzemy ją do innej nadmorskiej miejscowości. Nasz plan rozpoczął się bardzo ambitnie, pierwsze wakacje spędziliśmy w Rewalu, drugie w Pobierowie a na trzecie zabraliśmy ją do Niechorza. Każda z tych miejscowości miała swój urok, a i nasz plan realizowaliśmy z dużym zaangażowaniem. Jednak sytuacja w pandemicznym świecie przerwała nasze plany i od trzech lat wakacje spędzamy w Sarbinowie, wsi w północno- zachodniej Polsce położonej w województwie zachodniopomorskim. Miejscowość owa urzekła nas dużą piaszczystą plażą, długą promenadą biegnącą tuż nad plażą, po której można spacerować do białego rana, i którą podczas trzecich naszych wakacji pokonaliśmy do końca. Nie brakuje klimatycznych kawiarek z pyszną kawką i zimną lemoniadą. Panuje tam przecudna nadmorska atmosfera, pełna pozytywnej wakacyjnej energii, którą ładujemy na cały kolejny rok. Spędziliśmy wspaniałe dwa tygodnie, oderwani od codziennych obowiązków, a jedynym naszym zmartwieniem, a zarazem ciężkim wyborem było, co zjeść na obiad.
Każdy wspólny wakacyjny czas zawsze dla nas jest bezcenny, jest to bowiem czas wspólnej zabawy, odpoczynku, przemyśleń, układania wspólnych życiowych planów, robienia rzeczy, na które codziennie brakuje czasu. Takie małe oderwanie się od rzeczywistości, dnia codziennego, pracy, obowiązków. Szkoda, że ten wakacyjny czas trwa tak krótko i trzeba wracać do codziennego życia, czasami ciężkich wyborów, zawodowych obowiązków, bo jak bardzo kolorowe mogło by być nasze życie, gdybyśmy byli cały czas na bezterminowych wakacjach. Na pocieszenie dodam, że do następnych zostało tylko 280 dni, o czym informuje mnie licznik dni w pracy odliczający następny urlop.
Aga Marciniak
Fot. Pexels