Uwielbia naturę. I cieszy się, że mieszka w Gdańsku, bo ma blisko do morza. We wnętrzach jej mieszkania jak i w ubiorze królują: biel i brązy – w końcu jak mówi „wszyscy jesteśmy dziećmi Ziemi”.
W człowieku też ceni wnętrze i naturalność – bo według niej – wtedy człowiek najlepiej prezentuje się w obiektywie. Nastazja Donchenko jest fotografką, na swoim koncie ma już publikacje m.in dla internetowego wydania włoskiego „Vogue’a”.
To duże osiągnięcie jak na 23-latkę, która jeszcze kilka lat temu chciała tylko szyć ubrania. O mężu i dzieciach nawet nie myślała. A już na pewno nie myślała o tym, że będzie musiała opuścić swój rodzinny dom w Donbasie. I tak szybko dorosnąć.

NASTAZJA: Stresuję się, że będę źle mówić po polsku… ciągle się uczę – jak będę źle mówić to mnie popraw!
A.M.: Ale ja rozumiem wszystko co mówisz, nawet jeśli robisz jakieś małe błędy gramatyczne
NASTAZJA: Ale ja bym tak chciała idealnie.
A.M.: Przecież sama mówiłaś, ze teraz w modzie jest niedoskonałość… w fotografii co prawda, ale przełóżmy to na życie.
NASTAZJA: Dla mnie najważniejsza jest naturalność, zależy mi tym, by na fotografii był człowiek, a nie jego sztuczne rzęsy czy ubranie. Kanony urody, trendy tworzą ludzie. Ludzie niedoskonali chcą tworzyć coś doskonałego – to nawet brzmi absurdalnie. Oczywiście są osoby, które mają poprzerabiane nosy, policzki, usta – robią to z różnych powodów, ale jeśli robią to ze względu na trend, to warto pamiętać o tym, że te trendy się zmieniają.
A.M.: To prawda, zresztą ludzie przerabiając mocno zdjęcia w różnych programach robią to, by zatuszować mankamenty, np. by się wyszczuplić, by sobie zmienić rysy twarzy.
NASTAZJA: Uważam, że ideał nie istnieje, ale każdy z nas na swój sposób próbuje być „doskonały”. Podczas pandemii umawiałam się często z ludźmi na sesje online. Bo ja zawsze najpierw muszę porozmawiać z danym człowiekiem. I byłam bardzo mocno zaskoczona, gdy przyjeżdżałam już na sesję i ta osoba wyglądała zupełnie inaczej niż na swoim profilu na Instagramie. Kiedyś jednej dziewczyny w ogóle nie rozpoznałam, była zupełnie inna. Co nie znaczy, że wyglądała gorzej, ale inaczej. Rozumiem, że człowiek chce dążyć do doskonałości, ale często myli doskonałość z photoszopem i nieumiejętnie po niego sięga – i w dodatku – nie widzi tego, bo często bywa tak, że jego otoczenie robi dokładnie to samo.
A.M: A ty używasz retuszu?
NASTAZJA: Retusz to jest element podstprodukcji, ale ja używam tylko by np. wyrównać koloryt skóry, zakryć jakiegoś pryszcza, małą bliznę. Czasami przychodzą do mnie dziewczyny i proszą „popraw mi cerę, włosy, wydłuż nogi” – ja odpowiadam wtedy, że „przepraszam, ale nie jestem chirurgiem – jestem tylko fotografem”.
A.M: I to fotografem z sukcesami!
NASTAZJA (śmiech) Pochwalę się, że już miałam publikacje moich fotografii w różnych portalach, także w Vogue Italia – jestem z tego bardzo dumna. Pracuję z markami modowymi, robię sesje modowe, ale też z klientami indywidualnymi,którzy chcą mieć sesje ślubne, ale po prostu dla siebie, dla bliskich, na swój profil do mediów społecznościowych. Ale dla mnie to nie są tylko sesje zdjęciowe, to za każdym razem i w każdym z tych projektów – rozmowa psychologiczna. Ja muszę poznać człowieka, którego fotografuję. Gdy przychodzi osoba nieśmiała, niepewna, skrępowana – muszę ją wyczuć, porozmawiać, otworzyć, czasem wyjść poza strefę komfortu.

A.M: Jak otwierasz takie osoby?
NASTAZJA: To zabrzmi banalnie, ale najważniejsze to być sobą. Wszystko zależy od naszego wnętrza, jeśli jesteś skrępowana, nie lubisz siebie, obwiniasz się, masz kompleksy – to jakiej byś nie przybrała pozy, jakkolwiek nie udała- nie oszukasz fotografii. A nikt nie jest doskonały, trzeba akceptować siebie, lubić siebie. Drugi człowiek potrzebuje zainteresowania, uwagi – od fotografa, od znajomych, od rodziny. Często klienci przychodzą na sesję zdjęciową, by być w centrum uwagi. I to też jest super.
A.M: Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem?
NASTAZJA: Robienie zdjęć to komunikacja. Największym wyzwaniem był i jest nadal dla mnie język polski. To trudny język, cały czas się go uczę, w Polsce jestem od 5 lat, bo pochodzę z Ukrainy.
A.M.: I twój język ojczysty to…
NASTAZJA – …rosyjski. Dziś to mowa wroga. Ale to wynika z kwestii politycznych. Pochodzę z Donbasu, rosyjski jest tam językiem obowiązkowym. W szkole miałam rosyjski codziennie, a np. tylko kilka godzin ukraińskiego w tygodniu. Uczę się dopiero ukraińskiego. W Estonii i Gruzji mają tak samo. Ale wiem, że każdy kraj zaczyna się od swojego języka.
A.M.: Wrócisz na Ukrainę? Gdy już będzie wolna?
NASTAZJA: Chciałabym tam wrócić, to moje korzenie. Jakieś 8 lat temu miałam sprecyzowane plany na życie, mieszkaliśmy w Donbasie. To duże miasto. Dostałam się do szkoły projektowania odzieży – zawsze chciałam to robić, to mnie interesowało. Potem przyszedł 2014 rok i zaczęła się wojna w Donbasie, musieliśmy uciekać z domu, trafiliśmy na wieś, mieszkaliśmy w osiem osób w jednym małym mieszkaniu. W szkole projektowania – w ogóle mi się nie podobało, byłam rozczarowana. Uznałam, że to nie dla mnie i postanowiłam wyjechać do Polski na dwa tygodnie, by zobaczyć jak tu jest. Teraz mija 5 rok, odkąd tu jestem, Moja rodzina jest na Ukrainie, ale w jeszcze innym mieście, daleko od obwodu donieckiego, chociaż tam już nigdzie nie jest bezpiecznie.

A.M.: Masz z nimi kontakt?
NASTAZJA: Tak. Cały czas. Miałam jechać też wiosną, ale już nie było możliwości. Ta wojna cały czas trwa, trzeba o tym mówić. Pamiętam jak byłam zła, gdy wszyscy znani rosyjscy blogerzy, których wcześniej obserwowałam, którzy mają duże zasięgi – milczeli. Wiem, że boją się swojego prezydenta i kar, ale nie rozumiem tego milczenia. Trzeba mówić głośno, że na Ukrainie trwa wojna. Cały czas, a teraz jakoś tak to spowszedniało.
A.M: Jak wygląda wojna z bliska?
NASTAZJA: Strasznie, ja pamiętam tylko uczucia. Np. gdy miałam 16 lat, przyjeżdżałam do rodziny, leżałam na łóżku i nagle… czujesz jak łóżko mocno drga i wiesz już, że to obok świszczy rakieta. To taka niepewność, nie można spać. Nigdy nie wiesz, kiedy twoje życie się skończy. To uczy doceniać chwilę. Każdą. Naprawdę każdą. Nawet to, że tu siedzimy nad morzem, pijemy kawę, świeci słońce. Trzeba doceniać życie teraz. Trzeba być szczęśliwym dziś, nie jutro.
A.M: Jesteś szczęśliwa?
NASTAZJA: Tak. Gdyby nie to, że rozczarowała mnie szkoła projektowania, nie poszłabym w kierunku fotografii. Gdybym nie przyjechała do Polski, nie poznałabym męża.
A.M.: Który jest Ukraińcem.
NASTAZJA: Tak. Poznaliśmy się już w Polsce, on mi pomagał z papierami i logistycznie. Mamy też dziecko. Wyszłam za mąż, gdy miałam 20 lat – a wcześniej mówiłam, że nie ma mowy w ogóle o mężu zanim nie skończę 25 roku życia. Nie myślałam wcześniej o dziecku. Ale otworzyłam się na te zmiany. Musimy być otwarci i akceptować. Jeśli będziemy uparci i zamknięci to będziemy nieszczęśliwi. Życie czasem daje co innego, trzeba brać i działać mimo strachu i spełniać marzenia.
A.M.: Ale są marzenia, których sami nie możemy spełnić, np. poznanie miłości życia, zakończenie wojny.
NASTAZJA: Tak, nie umiem i nie mam takiej mocy, by skończyć wojnę. Ale działam, pomagam, jestem koordynatorką zbiórek, pomagamy też kobietom z dziećmi, które są w Polsce. I jak one mówią, że ich mężowie albo już nie żyją, albo walczą, albo są w okopach i stracili wszystkie kończyny – to brzmi strasznie. Jeśli możemy pomagać i mówić o tym – róbmy to. A w sytuacjach, na które nie mamy wpływu – musimy zaufać życiu i Bogu i zostawić to, aż samo przyjdzie. Ale wierzyć, że przyjdzie.

A.M.: Co jest dla Ciebie najważniejsze?
NASTAZJA: By trzymać równowagę w życiu, pomiędzy rodziną, przyjaciółmi, wiarą i pracą. I pomiędzy krajami: Polską i Ukrainą.
A.M.: Masz 23 lata i ogromną dojrzałość .
NASTAZJA: Czasami tak sobie myślę, że chciałabym wskoczyć na kolana mamy i po prostu przytulic ją i nic nie robić. I nie mieć żadnej odpowiedzialności, ale rozumiem że moje życie wygląda inaczej i muszę działać. Niektórzy po prostu dochodzą do dojrzałości wcześniej, inni później, niektórzy wcale. Każdy ma swoją drogę i trzeba to przyjąć, nie porównywać się z innymi. Trzeba iść swoją drogą.
A.M: Nie przyspieszać i nie iść na skróty?
NASTAZJA: Tak i działać. Bać się i działać. Można nie robić nic i czekać. Ale czy coś z tego wyjdzie?
rozmawiała Aleksandra Marciniak
