Lista nakazów i zakazów, co matce wolno, a co zabronione rośnie – mam wrażenie – wraz z wiekiem dziecka. Na początku niby niewinnie… „Ej, karmisz? To nie możesz schabowego, lepiej zjedz kurczaka, GOTOWANEGO!” I wtedy sobie myślisz: „Zmęczę kurczaka, niech będzie. Trochę jeszcze pokarmię i będę robić, co chcę”. A tu im dalej w wiek dziecka, tym więcej reguł. Nowych. Często niezrozumiałych. Ale przecież MATCE NIE WYPADA.

Zaczyna się niewinnie…
Bo co to za matka, która na spacerze, kiedy dziecko słodko śpi w wózku, rozmawia przez telefon? Albo jeszcze gorzej – ogląda film! Matka POWINNA bujać, chodzić, słodko się uśmiechać i być zapatrzona w swojego niemowlaka. A może obudzić? Bo właśnie może chce jeść? Albo ma mokrą pieluchę? Jeśli matka nie wie, powinna poradzić się całego tłumu mądrzejszych doradców, którzy chętnie powiedzą, co matka powinna i skrytykuje, co robi źle. A takich doradców wszędzie znajdzie się pełno, wystarczy się obejrzeć. Lub zrobić źle.
Ufff, udało się dotrwać do przedszkola. Kiedy malec kończy 3 lata wreszcie można odsapnąć. Czy aby na pewno…? Jeśli nie zostawiasz spłakanego, smutnego dziecka i sama nie wychodzisz zapłakana, nie jesteś dobrą matką! Powinnaś siedzieć i cierpieć. I się zamartwiać. Do samego odbioru dziecka.
Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność: krzywo dziecko uczesane, brudne, z siniakiem lub za późno chodzące spać – to zawsze wina matki. Nikogo nie interesuje, czy dziecko jest szczęśliwe, uśmiechnięte, może akurat dobrze się bawi? Tata też tu nie gra istotnej roli. I to nie to, że nie chce, albo nie potrafi zając się dzieckiem. Według standardów (no właśnie…czyich?) tata pełni funkcje ozdobne przy dziecku, może się nim się pochwalić lub zbierać pochwały, ale już za nieodpowiednie zachowanie nie odpowiada. No bo w końcu matka tak wychowała to dziecko.
Kobieta kobiecie wilkiem
Brzmi znajomo? Zastanawiam się, dlaczego najczęściej to my – kobiety – same sobie to robimy? Dlaczego oceniamy i to tak brutalnie drugą matkę? Czy jeśli TAMTA będzie gorsza, my poczujemy się lepiej? To może dość śmiałe stwierdzenie, ale uważam, że właśnie trochę tak jest. Usprawiedliwiamy swoje kiepskie zachowania (celowo nie używam słowa „złe”, bo jak już wcześniej wspominałam „złe” to dla każdego może być inne) dając sobie jakieś niewidzialne przyzwolenie na komentowanie i ocenianie, że inne kobiety są gorsze.
Tak, generalizuję, jednak mam nieodparte wrażenie, że matki w tym kraju mają przechlapane. I nieważne jak bardzo będą się starały, zawsze będzie coś nie tak. Nie pracuje? Źle, bo siedzi w domu. Pracuje? Przecież dziecko potrzebuje matki, a nie kariery! Obiadu nie ma? Pranie nie zrobione? A może szanowna pani po prostu odpoczywała? No… to już gruba przesada!

MUSI, czy się już dusi?
Drogie Mamy, ile razy robiłyście sobie wyrzuty, że za późno wróciłyście? Że zostałyście dłużej w pracy? A może poszłyście wieczorem na spotkanie z przyjaciółkami? I ZOSTAWIŁYŚCIE dzieci? Ja przyznam, że wiele. I mimo, że moje dzieci nie są już niemowlakami, wciąż wychodząc w czasie, kiedy mogłabym się z nimi bawić czuję presję. Nie, nie otoczenia. Swoją wewnętrzną. Że może powinnam zostać? Może one mnie potrzebują? A wszystko przez te od lat przyjęte stereotypy, że jak kobieta ma dziecko to już MUSI: uprać, ugotować, posprzątać, nauczyć, bawić, usypiać… A mężczyzna wystarczy, że jest. A jeśli jeszcze z dziećmi się pobawi… No ideał!
I tak sobie kolejne pokolenia dorastają w takich przeświadczeniach, w takich stereotypach, że tak być musi i powielają ten stan rzeczy. Bo przecież matce nie wypada… Całe szczęście, że coraz więcej kobiet próbuje wydostać się z tych ram, oprócz bycia matką spełnia się zawodowo i pomimo wewnętrznych lęków sięga po swoje marzenia. Po lepsze życie dla siebie i swoich dzieci.

Kochajmy sie(bie)
Dziękuję Wam, kobiety, że mimo bycia non stop na społecznym celowniku nie poddajecie się, z dumą przytulacie swoje dzieci i… robicie swoje. To, w czym się realizujecie, co kochacie, co akurat chcecie robić, a nie to, co wypada. I dziękuję mężczyznom, że coraz więcej z Was docenia swoje kobiety oraz swoje… ojcostwo. Bo kto powiedział, że facetowi nie wolno być najlepszym nauczycielem i przyjacielem dziecka?? Ba! Coraz więcej panów spełnia się w wychowywaniu dzieci i wspiera kobiety nie tylko w domu, ale również w ich zawodowych sukcesach. A że ktoś czasem powie, że MĘŻCZYŹNIE NIE WYPADA… to już tylko i wyłącznie jego problem.
fot. Unsplash.com