Witam. Przepraszam, ale nie wiem od czego zacząć. Całe moje życie to ciągłe zmartwienia i strach…. Odkąd pamiętam to bałam się swojego taty. Potrafił krzyczeć…. Nie raz się dostało w skórę… Całe moje rodzeństwo się go bało. Nie mówiąc o mamie, która też dostawała od niego nie raz…. Odejść się bała…. Tata zmarł… Niby wszystko powinno być ok ale…. Mama od kilkudziesięciu lat jest alkoholiczką….nie chce się leczyć. Nie wszczyna awantur… ale mam do niej żal że nie mam w niej wsparcia chociażby przy dzieciach… Boje się je z nią zostawić…strach również jest o mamę, że się jej coś stanie a ja nie zdążę jej uratować…nigdzie przez to nie jeżdżę…. Bracia tego nie rozumieją…. Oni sami jeżdżą na wycieczki, wakacje a ja ciągle w domu….Zawsze sobie obiecałam,że nigdy nie będę miała takiego życia jak moja mama… I co? Poznałam swojego męża 17lat temu. Przed ślubem mieszkaliśmy z 3 lata. Był miły,kochający,opiekuńczy.. pokochałam go za jego miłość do mnie. Ale jak to w życiu bywa, kiedy pojawiły się dzieci mój ukochany mąż stał się toksyczną osobą.. ciągle krzyczy na dzieci jak nie posprzątają… Jak coś nie po jego myśli to zaraz rzuca wszystkim co mu stanie na drodze, albo nawala w drzwi, albo w ściany… Zaczęłam się go bać… na terapię nie chce iść ani nawet do żadnego lekarza.. prośby groźby nie pomagaja…Historia lubi się powtarzać … Najpierw mama teraz ja…. Chciałabym iść na terapię, bo sobie z tym wszystkim nie radzę ale boje się wydać pieniądze bo się będzie czepiał, że na głupoty wydaje… A nie mam jak za jego plecami bo mamy wspólne konto. O wszystkich wydatkach na co i ile wie. Nawet nie mam się komu wygadać. Nie mam koleżanek przyjaciół. Bracia za daleko ale oni mają swoje życie… A ja muszę z tym wszystkim być sama…
Moja miła,
Czytam i czytam twój mail i coraz bardziej się o ciebie martwię. Wybacz, ale muszę najpierw powiedzieć ci, co widzę, czyli jak to, co cię dręczy i unieszczęśliwia nazywam. Bo wszystko, o czym piszesz moje domysły potwierdza.
Wpadłaś we wszystkie pułapki, jakie życie zastawia na dorosłe dzieci alkoholików i rodziców stosujących przemoc psychiczną i fizyczną (według mnie ta pierwsza jest straszniejsza, bardziej niszcząca). To w wielkim skrócie, ale nie w uproszczeniu. To, z czym się zmagasz od dziecka ma swoje mądre nazwy, które zamykają się stwierdzeniem DDD, czyli to wszystko, co muszą nosić w sercu, głowie i na plecach osoby w dzieciństwie bite, niszczone, zastraszane i upokarzane nałogiem rodzica.
DDD, czyli Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej cierpi później całe życie i to jest właśnie to, czego ty, miła, doświadczasz. W takich agresywnych i pijanych, strasznych rodzinach panują straszne warunki i rosną w nich strasznie nieszczęśliwe dzieci. To w dużym skrócie. Takie przerażone DDD nie uczy się kochać, bo nie ma od kogo, skoro samo nie jest kochane, nie uczy się empatii, bo nikt wobec niego nie miał jej nawet grama, uczy się za to nieustannego lęku, unikania wszystkiego, co budzi strach oraz przesiąka złymi wzorcami.
Piszesz, że historia lubi się powtarzać i widzisz ją w swoim mężu i jego zachowaniu. Tak, niestety, ale to nie historia się powtarza, tylko DDD, bite i dręczone dziecko w tobie – stale popełnia te same błędy. Jeśli dobrze się wsłuchasz we własne wspomnienia, to na pewno przypomnisz sobie jakiś delikatne symptomy takiego zachowania swojego ówczesnego chłopaka. Nikt nie zmienia się w tyrana nagle, zwykle taka ślepota na pierwsze niepokojące sygnały (krzyk, nagłe wzburzenie, niesprawiedliwa, gwałtowna ocena) trawi tych, którzy są na nie mniej wyczuleni, bo do nich przywykli w dzieciństwie. Skoro jako dziecko widziałaś głowę rodziny zawsze jako agresora i wrzeszczącego potwora, a matka była pijana, emocjonalnie obojętna i psychicznie nieobecna, to musiałaś jakoś nauczyć się z tym żyć. I to „jakoś” jest tutaj najgorsze.
Teraz, kiedy już wiesz, jak to widzę, spróbuję dać ci nadzieję na to, że twoje życie może się zmienić.
Mam dla ciebie dwie wiadomości: jedna zdecydowanie dobra – wiele osób, takich jak ty, zmieniło swoje życie i udało im się na tyle wyjść na prostą, ze ich teraźniejszością nie kieruje już lęk, paniczny strach i niemoc. A one same zrozumiały, co czują i że ich emocje były głęboko tłumione i nie pomagały w unikaniu najgorszych życiowych błędów.
Nie zrobiły tego same – są rozmaite formy terapii, która naprawdę pomaga. Poszły na terapię, czyli drogą, która jest jeszcze przed tobą. I wielu z nich się udało! Dla dorosłych dzieci alkoholików jest naprawdę nieźle działająca sieć lecznicza w ramach NFZ, czyli bezpłatna dla osób ubezpieczonych. Nie musisz „spowiadać się” mężowi z wydatków, jeśli uda ci się znaleźć placówkę i terapeutę, z którym postawisz pierwszy krok ku zdrowieniu. A potem będzie tylko lepiej. Zrozumiesz więcej, poznasz siebie, nabierzesz siły i może odwagi, żeby w swoim życiu coś zmienić. Bo póki nic nie robisz i tkwisz w związku z agresorem – będzie tylko gorzej.
Druga wiadomość jest gorsza, ale tylko pozornie – tylko ty możesz sobie pomóc. Tylko ty możesz zmienić swoje życie. Ale, jeśli znajdziesz w sobie siłę i odwagę, nagroda będzie wspaniała: przestaniesz się bać i zaczniesz kierować losem swoim i swojej rodziny. Znajdziesz spokój i zrozumiesz samą siebie. To perspektywa wspaniała, musisz tylko w nią uwierzyć. Po to są terapeuci, psychologowie i psychiatrzy, żeby w tobie tę wiarę rozbudzić. Chcą ci pomóc, nie zwlekaj z decyzją. Doskonale działają też terapie grupowe DDD, bo kiedy znajdziesz się wśród innych z podobnym do twojego bolesnym życiorysem, zrozumiesz także i siebie.
Chciałabym, żeby ci się udało, żebyś znalazła czas i siły na tę podróż w głąb własnych ciemnych doświadczeń. Ale nie będzie ci łatwo poradzić sobie z takim partnerem u boku, jakiego teraz masz. Twój mąż jest teraz twoim wrogiem, musi też się zmienić, dla ciebie i dla waszych dzieci. One czują teraz to, co ty, kiedy byłaś w ich wieku. Przecież nie chcesz, żeby to nadal trwało. To na pewno jest wystarczający powód do tego, by nie tworzyć kolejnej dysfunkcyjnej rodziny. Twojej rodziny…
Jeśli mąż się nie zmieni – ty musisz zmienić swoje życie. Bo póki żyjecie w strachu i wrzasku, ten straszny taniec DDD trwa. Pomyśl o tym w ten sposób.
I na koniec: nie musisz być w tym wszystkim sama. Nie powinnaś i nie możesz. Mąż, który nie jest oparciem to samotność i cierpienie. Kiedy poznasz inne osoby DDD, kiedy posłuchasz ich historii, zobaczysz, że wielu z nich wyszło z toksycznych, niszczących związków. Ich doświadczenia będą dla ciebie lepszą wskazówką, niż jakiekolwiek porady na odległość.
Myślę, że nie bez powodu nie podałaś swojego imienia, nie podpisałaś listu. Tak bardzo się boisz, że ktoś, może on, rozpozna cię w twoim opisie. Bardzo bym chciała, żeby twoim życiem przestał kierować lęk. Wiem, że to możliwe. Wierzę w ciebie. Proszę, napisz, co zdecydowałaś. I może odezwijcie się wy, którzy rozumiecie to wszystko najlepiej, bo sami rośliście w złej, nieczułej rodzinie.
Wasza Katarzyna
fot. Pexels