W ostatnich latach bardzo dużo mówi się o przemocy. Co rusz media donoszą o karygodnych dokonaniach sprawców przemocy oraz konsekwencjach, z jakimi muszą mierzyć się ofiary. Z reguły mamy w nich prosty podział na kata i ofiarę. Kat wzbudza w nas gniew czy złość, a ofiara współczucie i chęć pomocy. Co jednak, kiedy relacja kat – ofiara nie będzie taka prosta i oczywista?
Pani Agnieszka zostaje zatrzymana i osadzona w areszcie. Jej córka która od czterech miesięcy przebywa w rodzinie zastępczej oskarżyła ją o znęcanie fizyczne i seksualne. Twierdzi, że pani Agnieszka wkładała jej w pochwę podgrzewacz, palce oraz szklankę, która pękła i poraniła ją od środka. Pani Agnieszka w domu pozostawiła 12 – sto i 14 – letniego syna, oraz kochającego ją męża. Za jej winą przemawiają tylko i włącznie zeznania córki, pomimo tego zostaje wobec niej zastosowany najsurowszy środek zapobiegawczy, jakim jest osadzenie w areszcie. Opuszcza go po 3 miesiącach. W tym samym czasie biegły ginekolog bada dziewczynę, okazuje się, że żadnych śladów przemocy nie jest wstanie stwierdzić. Dziewczyna okazuje się dziewicą. Wątpliwości ma także biegły psychiatra, który stwierdza, że dziewczyna prawdopodobnie wyolbrzymia opisy przemocy wobec niej, choć nie jest wstanie dać stuprocentowej pewności. Pomimo wątpliwości w sprawie prokuratura wystawia akt oskarżenia wobec pani Agnieszki*.
Metoda na „ofiarę”
Pozycja ofiary jest jedną z najskuteczniejszych metod psychomanipulacji. Ponieważ większość z nas uważa się za dobrych ludzi i chce za takich uchodzić, jesteśmy wstanie pomagać innym ponosząc za to dość sporą cenę. Dzięki pomaganiu innym przede wszystkim poprawiamy swoją własną samoocenę. W dodatku wynika to z samej presji społecznej, która wymaga od nas altruizmu, czyli umiejętności poświęcania się dla innych.
Ten mechanizm bardzo często jest wykorzystywany w dyskusjach na temat ofiar przemocy. Z reguły, gdy ktoś podda w wątpliwość postawę ofiary, jest atakowany przez obrońców moralności. Za taką tarczą osoby takie jak Julia – córka pani Agnieszki, czują się jak ryba w wodzie. Brak krytycyzmu do postaw ofiar doprowadza do pewnego rodzaju ślepoty, będącej także niebezpieczną dla prawdziwych ofiar przemocy. W końcu sytuacja taka może doprowadzić do stworzenia braku wiarygodności ofiar i uderzyć bezpośrednio w nie same.
Idealizacja ofiar i demonizacja sprawców
Sprawa się jeszcze bardziej komplikuje, kiedy dochodzi do sytuacji, w której ofiara przemocy w dzieciństwie staje się sprawcą przemocy w dorosłym życiu. Anna Freud nazywała ten mechanizm utożsamianiem się z oprawcą, zaś Albert Bandura – modelowaniem agresji. Niezależnie od tego czy przyjmiemy perspektywę psychodynamiczną czy behawioralno – poznawczą, obydwie teorie odwołują się tak naprawdę do tego samego zjawiska. Do wytworzenia się dysfunkcyjnego obrazu rzeczywistości i nauki dysfunkcyjnych zachowań w celu zachowania integralności własnego „JA”. Osoby poddane takiemu procesowi rzadko uzmysławiają sobie krzywdę, jaką wyrządzają innym, ponieważ sami zostali tego nauczeni i nie znają innego sposobu funkcjonowania.
Najlepiej widać to na terapii osób z DDD, na której metodą opartą na 12-u krokach każe się ofierze przeprosić wszystkich, którzy przez nią ucierpieli. Za co więc miałaby przepraszać osoba, która w dzieciństwie była bita, molestowana seksualnie czy też wychowywała się w rodzinie alkoholowej? Właśnie za przetwarzanie wzorców, w którego wyniku ucierpieli postronni ludzie.
Doświadczyć, aby żyć
Wbrew powszechnej opinii moralności nie dziedziczymy. Nie staje się ona magicznym narzędziem, które z łaską Boga spływa na nas niczym dar. Moralności, okazywania uczuć, właściwych form komunikacji czy form współpracy uczymy się w procesie socjalizacji, czyli przygotowania do życia w okresie dziecięcym.
Oczywiście do pewnego stopnia da się te mechanizmy wyprostować. Osobę, która doznała zamrożenia emocjonalnego i wyłączyła własne emocje, aby nie cierpieć, można w procesie psychoterapeutycznym nauczyć okazywania emocji na nowo, przez to zwiększając poziom jej inteligencji emocjonalnej. Można jej poziom lęku zmniejszyć farmakologicznie, aby nie musiała uzewnętrzniać agresji nadinterpretując sytuację konfliktową. I wreszcie można nauczyć właściwej oceny sytuacji, akceptacji czyichś granic oraz wyciągania z nich właściwych wniosków. Właśnie na tym polega resocjalizacja.
Konkluzja
Po pierwsze artykuł ten nie ma zamiaru uderzyć w rzeczywiste ofiary. Tak, ofiary molestowania seksualnego istnieją. Nie jest to wymysł dorosłych ludzi, pragnących zaspokoić kompleks Edypa – jak twierdził Sigmund Freud.
Po drugie nie ma także na celu usprawiedliwiać w żaden sposób sprawców przemocy. Niezależnie od tego, jak zachowuje się ofiara, winę ponosi zawsze sprawca przemocy!
Chciałbym jednak, aby uzmysłowił nam, że to, co widzimy w mediach, potęgowane przez emocjonalny język oraz nasze własne deficyty, nie musi odzwierciedlać stanu faktycznego.
Zakładając, że pani Agnieszka* jest niewinna (a po przeczytaniu artykułu, na który się powołuję* można z powodzeniem uznać, że wiele na to wskazuje) – doszło do wielkiej tragedii, bo prokurator starał się za wszelką cenę chronić Julkę przed matką. Ucierpiała cała rodzina, a sama pani Agnieszka nie jest w stanie opowiadać, przez jakie piekło przeszła w areszcie.
Kto tu jest prawdziwą ofiarą?
* Źródło:
https://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/oskarzyla-matke-o-gwalty-ginekolog-stwierdzil-ze-jest-dziewica/q8z9pew?fbclid=IwAR0aXzIByGOyWwFXZEZIK24fmVqvxybjZ-4Si7dqLBGdXM9AM1UfUsF6csI
fot. Pexels
Hmm ok. Są takie złożone sprawy, które wymagają od specjalistów głębszego przyjrzenia się problemowi. .Tak sobie pomyślałam, że gdyby na początku sprawy użyto detektora kłamstw może skutki okazałyby się mniejsze? Nie wiem. Prokurator okazał się, nadzwyczaj ambitny, wiedzący lepiej niż wskazywały opinie specjalistów. Szkoda, że Sędzia prowadzący sprawę tez poszedł na „łatwiznę” Wielka tragedia rodzinna. Co do DDD – tez zgadzam się z treścią Artykułu.
To naprawdę wazny tekst!