Święta to często zagonienie. Przez lata obserwowałam, jak moja teściowa i matka wyrywały sobie rękawy, żeby ze wszystkim zdążyć na święta. Miałam wrażenie, że biorą udział w jakimś wyzwaniu, którego celem było wycieńczenie siebie do cna. Potem obie padały na twarz przy stole wigilijnym, bo przecież musiały obowiązkowo wyszorować okna, wyprać wszystkie firanki, wytrzepać dywany. Ba!! Gotowały żarcia tyle, że pułk wojska miałby co jeść jeszcze przez miesiąc. Co ciekawe w naszych domach się nie przelewało, ale przy ich kreatywności, dań było zawsze dwanaście lub nawet więcej. Bez dwóch zdań pierogi spod ręki teściowej, czy ryba po grecku matki, były czymś wyśmienitym w ich wykonaniu.
Raz popełniłam ich błąd i też dałam się wciągnąć w to szaleństwo, gdy organizowałam swoją pierwszą Gwiazdkę, po narodzinach najstarszego syna. Chciałam się sprawdzić jako nowa gospodyni domu. Byłam nawet tak szalona, że nie posiadając maszyny do szycia, ręcznie podrzuciłam zasłonki. Obszyłam jakąś cholerną lampę i inne cuda, tylko po to, żeby potem lecieć na nos. Na zakończenie, matki przy stole się pożarły, a ja siedziałam i zastanawiałam się, czy całkiem mi odebrało rozum, że poszłam ich śladem.
Kolejne nasze święta były inne. Okna zawsze mogą poczekać, aż zrobi się cieplej. Po kiego diabła szorować szyby, gdy ci woda na szmacie zamarza. Poza tym, czy aby zobaczyć pierwszą gwiazdkę z dziećmi, które zawsze przyklejają nosy do szyby, potrzebne są okna na wysoki połysk? Przecież taki maluch upaćka ci połowę okien, bo sto tysięcy razy sprawdzi, czy już można lecieć pod choinkę.
Jedzenie też może być traktowane z dystansem. Czy ciotka domyśli się, że właśnie kupiłaś rybę po grecku w Biedronce? A co się stanie, jak zrobisz pięć potraw? Przecież święta miną tak samo szybko. Zamiast szaleć przy garach, możesz z dziećmi ozdobić pierniczki upieczone miesiąc wcześniej. Wszystko przecież można rozłożyć w czasie. Bigos ugotować wcześniej i schować w słoiczki. Sięgasz na święta, jakby był zrobiony dzień wcześniej. Nikt tego nie spostrzeże. A ty otworzysz tylko tyle słoików, ile masz gości.
Lepiej znaleźć czas na poczytanie dzieciakom ciekawych opowieści o świętach. Możecie ozdobić dom robionym łańcuchem. Dzieci to później najmocniej wspominają. Moje pewnie najlepiej pamiętają eksperymenty z lukrem, głównie ten rok, gdy zamiast cukru dosypywały oranżadę w proszku, żeby zmienić smak pierniczków. Pamiętają choinkę z nowymi kotami, bo naszło mnie na żywe drzewko i zwierzaki. Co chwilę któregoś trzeba było wyciągać z gałęzi.
Osobiście pamiętam najmocniej Gwiazdkę, podczas której zawitał w moim domu rodzinnym niespodziewany gość. Pamiętam jak dziś. Zadzwonił dzwonek. Poleciałam otworzyć drzwi, a tam w nich młody chłopak w stroju wojskowym. Okazało się, że do naszych lokatorów z pobliskiej jednostki nawiał przez płot na święta ich kuzyn. Tyle że oni wyjechali i chłopak z miną nieszczęśliwą stał na korytarzu kompletnie zagubiony. Oczywiście święta spędził z nami.
Potem sama w naszym domu miałam niesamowitego gościa. Młoda kobieta – Basia – szukała wróżki… i zapukała do naszych drzwi. Miała złamane serce przez ukochanego. Przyjechała do naszego miasta z myślą o samobójstwie. Gdy stanęła w moich drzwiach, jej całe ciało krzyczało do mnie. Nie zrobiłam nic wielkiego. Ot, dałam jej się tego dnia wygadać. Pomogła mi ogarnąć Wigilię. Spędziła z nami czas aż do Sylwestra. Teraz ma dwójkę wspaniałych dzieci, wymarzonego męża. Los w święta dał mi wówczas mały wielki cud. Zrozumiałam, że nic nie jest ważne, tylko człowiek. Tylko ci, którzy są blisko mnie, oraz ci, którym mogę dać kawałek siebie.
Kochani, święta pukają do drzwi. Nie dajcie się zwariować. Najpiękniejszy prezent dla rodziny to zrelaksowana matka. Mówię Wam to, bo zamierzam tego roku też utrzymać się w swojej tradycji – mieć wyrąbane na niektóre tradycje, które powinnam przejąć po matkach. Za to umocnię własną wyluzowaną wersję. Życie mamy tylko jedno, a gwiazdka jest też tylko raz w roku. Do diaska, cieszmy się tym pełną mocą!!!