Szukając dziś kolejnego wykonawcy do salonowej polecajki, moje nuty poniosły mnie do głosu, który ma w sobie tę chrypkę, która sprawia, że po pierwszym słowie piosenki wiesz, że to on! Dziś zapraszam Was do przesłuchania płyt wykonawcy z Kanady.
Jest nim Billy Raffoul. Pierwszy raz zachwycił świat, gdy w 2013 roku zaśpiewał w Kid Rock wraz z ojcem – również muzykiem – Jody’m Raffoulem. Później pojawił się gościnnie w utworze Avicii You be love i odtąd zaczęła się jego kariera.
Swoją pierwszą gitarę dostał od ojca mając 10 lat, a na 16 urodziny kupił sobie już profesjonalną gitarę i zakochał się tworzeniu utworów w wersji akustycznej. Nadal niewiele osób jeszcze go zna, a warto poświęcić czas, aby poznać jego twórczość, która, zdecydowanie zapada w pamięć. Mini album pt. 1975 to składanka utworów o niepokornym duchu drzemiącym w niejednym młodym mężczyźnie. To ciekawa opowieść, a barwa głosu sprawia, że masz wrażenie, że przenosisz się do świata o wielkiej głębi emocji. Ciekawe są też albumy International hotel oraz A few more hours at YYZ, gdzie każde słowo w piosenkach jest śpiewane z sercem. Właśnie za to świat pokochał tego młodego wykonawcę. Co ciekawe, pierwszy swój występ miał w małym barze dla kierowców ciężarówek. Potem przez kilka lat śpiewał w licznych barach w USA i Kanadzie. Sam artysta śmieje się, że nigdy nie przypuszczał, że zostanie piosenkarzem. Za to świat określa go już jako uduchowionego pieśniarza.
30 grudnia 2022 roku, czyli zaledwie kilkanaście dni temu ukazał się jego kolejny singiel pt. Jim Carrey, który zawiera piosenkę pełną tęsknoty za miłością. A kto z nas nie tęskni za słodką miłością? Szczególnie, gdy już za miesiąc Walentynki. Posłuchajcie koniecznie, bo Billy Raffoul jest wart każdej minuty spędzonej z muzyką. Dajcie znać, jak Wam się podoba ten ciekawy głos.