Nowy Rok – nowe możliwości. Nowy Rok – Nowa ja! Znasz to? Slogany, które krzyczą na każdym kroku, nawołując do podsumować i planowania nowego początku. Koniecznie z euforią, wielkim entuzjazmem, motywacją, która jest widoczna na zewnątrz. A co, jeśli nie czujemy tego, co, wg. poradników, musimy czuć? Odpowiedź jest bardzo przyjemna. Nic. A dokładniej: nic złego w tym nie ma.
Powinności są jak pstryczki w nos
Niektórzy mylą je z kopami w tyłek. Te kopy mają mobilizować do działania, dodawać motywacji. Niektórzy wierzą, że dodają również energii i mocy sprawczej. Problem jest tylko jeden. Kop w tyłek czy pstryczek w nos to sygnał z zewnątrz. To narzucenie powinności, zgodnej z oczekiwania zupełnie kogoś innego. Jeśli ty sama czegoś chcesz czy potrzebujesz, to idziesz za tym. To nie o powinność tu chodzi.
Czucie to studnia bez dna, a my boimy się głębokości
To, że czujesz coś lub, o zgrozo, nie czujesz czegoś, nie oznacza, że to źle czy dobrze. To jest czucie, jak ja je nazywam zwyczajne. Czuję chęć, czuję niechęć, czuję euforię, czuję smutek, czuję przygnębienie, czuję radość, czuję onieśmielenie, czuję neutralność. Super! Pozwalanie sobie na akceptację czucia wszystkiego wyzwala.
Moje postanowienia noworoczne przeszły bez echa w mojej świadomości. Nie skakałam z radości, że je mam. Zaobserwowałam tylko, jak się zmieniło moje podejście do nich, jak ewoluowały cele, pomysły i poddałam się akceptacji stanu zwyczajnego wytyczenia pewnych punktów na mapie marzeń. Przyglądam się im ze spokojem, a nawet póki co, z lekką biernością. Wyczuwam je. Mogę, naprawdę mogę.
Nowe to też kontynuacja starego
O matko jedyna, nie lecisz na siłkę razem ze wszystkimi pierwszego stycznia? Nie chcesz nic zmieniać w swoim życia? Pamiętaj, to ty jesteś odpowiedzialna i masz w sobie sprawczość. Nikt za ciebie nie zrobi trzech serii po czterdzieści brzuszków, szpagatów i asan. I całe szczęście. Nowe nie zawsze polega na wdrożeniu. To czasem kontynuacja starego. Ze świadomością, że to stare wnosisz w symbolicznie nowy świat, ale pod warunkiem, że ten symboliczny świat jest ci w ogóle potrzebny.
Motywacja zewnętrzna jest krótkowzroczna
I zawodzi w najważniejszym momencie, gdy kończy się cierpliwość i rodzi frustracja czy zniechęcenie. To się zdarza, prawda? Jednak są niezawodne mechanizmy, które nie tylko pozwolą przetrwać czasy kryzysu, ale również się z nich wynurzyć. To motywacja wewnętrzna. Czym jest? Zwykłą, mało atrakcyjną, niewpisującą się w motywacyjne kopy w tyłek, pasją. Pasją do tego, co robisz, która wynika z… pasji do samej siebie.
Nie wierzysz? Napisz do mnie, może to przegadamy! marikakrajniewska@gmail.com
Ja w Nowy Rok przenoszę tylko samą siebie mając świadomość, że w metryce przybędzie kolejna cyfra. Zapomniałabym, jeszcze nie spłacony kredyt, który sam się przeniósł. taki ciekawy z niego gość.