Jak to jest z tymi drugimi połówkami? Wiele razy mówią, że pisana jest nam ta jedyna osoba. Czy faktycznie jest tak, że skazani jesteśmy na poszukiwanie dokładnie pasującej do nas połówki jabłka? To skąd uczucie, że większość związków przypomina trochę inną bajkę, czyli Kopciuszka i to w wersji braci Grimm? On lub ona tak mocno na siłę się wpasowuje, że potem cali poobijani, jakoś tam próbują przetrwać przez lata. Czy oni szukali swojej połówki, czy raczej doszli do wniosku, że połowa gruszki z jabłkiem też żyć może? A co, jak on za kwaśny lub ona za cierpka?
Rodzinny zwyczaj
W naszej rodzinie był odwieczny zwyczaj, że on miał być o rok młodszy. Złamałam tę zasadę. Czyżbym wybrała złe jabłko? Co sprawia, że kogoś spotykamy na swojej drodze i nasze hormony krzyczą, że to ta właściwa osoba, że chcemy z nią spełnić całe nasze życie? Ponoć mamy to zapisane w genach, że podoba nam się określony typ mężczyzny czy kobiety. Mamy w głębi zakodowane, że bardziej nam się podobają np. niebieskie lub brązowe oczy. Jesteśmy typowymi wzrokowcami, którzy reagują na określone wzorce. Część z nas też ma czułe powonienie, co też sprawia, że te osoby szybciej zareagują na zapach perfum czy wody toaletowej. Są też osoby, które jak to mówią, czują mrowienie już na sam głos. Zatem czy tak daleko nam do zwierząt i ich popędu, od którego tak mocno chcemy się odciąć, uważając się za istotę wyższą? Często przypominamy ptaki – głównie, gdy panie stroją się w piórka, lub gdy panowie ćwiczą podryw na pawia. Mało kiedy za to bywamy wierni jak łabędzie, czy wilki. Z drugiej strony – my, panie – w większości nie zachowujemy się jak sarny, dla których co ciekawe, im większy partner, tym bardziej ona chętna. Choć trzeba przyznać, że część pań ma wiele wspólnego z panią jaskółką, która z wielką pasją przebiera w samcach, jak w przysłowiowych jabłkach ulęgałkach.
Miłość na przestrzeni pokoleń
Patrzę na pokolenia związków w mojej rodzinie. Większość przetrwała burze i byli, lub są ze sobą przez lata. Większość z nas to pary, w których nie zawsze jest różowo, ale potrafią się spotkać w połowie drogi. Są też ci, co jak to mówią, więcej niż na noże używają argumentów wobec siebie. Jak to bywa w każdej rodzinie, u nas też jest pół na pół. Raz szczęście, a raz bicie ręką w stół. Sama jestem z mężem od ponad 30 lat, więc też sporo czasu już mamy za sobą. Nie znam odpowiedzi, czy przetrwamy do końca, bo nigdy nie mów nigdy i wszystko może się przydarzyć. Jednak do dziś nie wiem, czy jesteśmy połówkami tego samego jabłka. Gdy na nas patrzę, to przypominamy dwa różne owoce. Podobno przeciwności się przyciągają. Jednak musi coś łączyć, żeby nie mogło wszystko dzielić. Jesteśmy mieszanką ciszy i głośnej muzyki. Jakby rock spotkał spokojny jazz. Jak to jest, że nadal brzmimy i tworzymy wspólną melodię? Nie mam zielonego pojęcia. Taki mały cud, a jest ich miliony na świecie i co ważne, nikt nie da gwarancji, że tak już zostanie.
O co chodzi w miłości
I chyba o to chodzi. Nie dzielić włosa na czworo. Nie szukać dziury w całym. Nie sprawdzać zakazanych owoców. Nie bać się na zapas. Nie myśleć, co będzie, gdy będzie, a właśnie brać, co jest, gdy właśnie się staje. Może wcale nie trzeba być połówką jabłka pasującą do jabłka. Może dwie połówki jabłka przypominają bardziej po czasie smoothie? Cieszmy się, że jest ten ktoś po drugiej stronie stołu, gdy razem jemy obiad. Cieszmy się, że czas dał nam szansę na spotkanie ciekawego człowieka. Dziś w końcu święto drugiej połówki. Może wyjątkowo spójrzcie na swojego partnera czy partnerkę odmiennym okiem. Uśmiechnijcie się do siebie i wymyślcie coś, żeby ten dzień był inny. I nie chodzi tu o wielkie gesty. Czasami jedno dobre słowo może zmienić wiele. A jeśli nie macie kogoś takiego przy sobie lub właśnie wasze jabłko się rozleciało… rozglądnijcie się! W świecie jest wiele zagubionych połówek jabłek czy innych owoców, które chciałyby spędzić czas na wspólnej opowieści. Wystarczy czasami odrobina magii, jeden uśmiech do nieznajomej…
Piękny kawałek przemyśleń Jolu
Jolu, super tekst, taki ładny. Związki jak dwie połówki jabłuszka to już mit. Już ono nie jest takie same nawet gdy go skleisz Kropelką. Szkoda, że tak mało mówimy o przyjaźni w związkach. Każdy z nas wchodzi do związku ze swoim bagażem wartości i zasad wyniesionych z domu. Tak jak napisałaś, że dużym sukcesem w związkach jest uważne patrzenie z dużą dozą tolerancji na partnera/partnerkę, nie przez pryzmat siebie, tylko jaki/jaka jest i zastanowienie się jak sobie z tym radzę. Co mogę zmienić. Popatrz, już minęło WAM 30 lat. Gratuluję 🙂 Odwaliliście kawał dobrej roboty.