Dla tych, którzy polubili już mój mały muzyczny zakątek, dziś mam zaproszenie do świata jazzu i to najwyższej jakości. De-Phazz to zespół, który tworzy już od 25 lat. Właśnie obchodzą swoje ćwierćwiecze. Grupa została założona w Berlinie. Nie ma stałego pełnego składu, nie licząc trzech osób: Pita Baumgartnera, Barbary Lahr, Karla Frirsona. Ich koncerty to współpraca z rzeszą artystów. To sprawia, że każda płyta to osobna, niepowtarzalna opowieść.
W świecie dźwięków
Słuchając choćby Jelly Banquet, Godsdog czy Daily Lama trafiamy do świata dźwięków, które powodują, że nogi same się ruszają do tańca. To świetni poprawiacze humoru. Sami muzycy często powtarzają, że nie tworzą muzyki, oni dzielą się chwilami czystego szczęścia. Jeśli dacie się namówić do przesłuchania ich twórczości, to wierzę, że właśnie to poczujecie.
Spotkałam się ze stwierdzeniem, że jazz jest nie dla każdego. I tak, i nie, bo trzeba pamiętać, że jak rocka czy popu jest mnóstwo podgatunków. Zatem być może, nie lubisz takich dźwięków, ale będzie miło jeśli podejmiesz próbę. Bo z muzyką trochę jak z jedzeniem. Wiele osób mówi, że czegoś nie lubi, choć nigdy nie spróbowało smaku danej potrawy.
Muzyka lounge
De-Phazz tworzy utwory, w których słychać gorące rytmy latynoskie, słodki soul. Jest też tam trip hop i drum and bass, czyli to, co tak mocno charakteryzuje muzykę lounge. Gdy słuchasz tych płyt, masz wrażenie, że trafiasz do jungli. Albo stoisz pośrodku placu, gdzie wszyscy tańczą salsę. Namawiam Was do poznania tych płyt, bo to może odmienić Wasze spojrzenie na jazz. Osobiście uważam, że świetnie pasuje do De-Phazz określenie, które ostatnio się coraz częściej na ich koncertach powtarza — cool jazz. Faktycznie jest w ich muzyce coś, co sprawia, że zaczynasz czuć się dobrze.
Ostatnia ich płyta, czyli Jelly Banquet jest rodzajem zamknięcia pewnej klamry w ich muzycznej opowieści. Porywa nas różnorodnościami gatunków. Jak mówi sam Pit Baumgartner: Jeśli połączysz, to, co do siebie nie pasuje, możesz tylko wygrać. I faktycznie tak jest. Niby różne dźwięki, ale odkrywasz, że masz chęć przytulić się do czyichś ramion i kołysać się do białego rana.
Zespół wydał łącznie 17 płyt w przeciągu 25 lat grania. Każda z nich ma w sobie coś niepowtarzalnego. Osobiście nie mogę podać Wam, w którym utworze najmocniej się zakochałam. To zawsze zależy od tego, w jakim nastroju siadam do ich płyt. Mam wrażenie, że oni dobrze wiedzą, czego duszy trzeba, żeby uspokoić nerwy.