Zmartwychwstał dla mnie, gdy miałam 20 lat. I choć słyszałam o nim wcześniej wiele razy, nie interesował mnie zbytnio.
Wspomnienie Zmartwychwstania
Tamtego dnia, nie mając na to chyba wielkiej ochoty, przekroczyłam próg kościoła. Stałam na końcu, z cynizmem w sercu, obserwując innych ludzi. Chciałam wyjść. Odwróciłam się nonszalancko i już zamierzałam postawić krok w kierunku drzwi, gdy w sercu usłyszałam pukanie…
Nie było to pukanie mojego własnego serca, raczej dźwięk stukania do drzwi. Zawsze mnie uczono, by powiedzieć proszę, słysząc, gdy ktoś puka. Posłusznie więc, idąc za życiową nauką, powiedziałam wyuczony zwrot. A On wszedł, niczym dekorator wnętrz do świeżo kupionego, nieco zaniedbanego domu. Miał swoją świeżą wizję. Trochę powyrzucał, trochę poprzestawiał, poprzynosił nowości. Rozświetlił ciemne miejsca. Z mistycznego mieszkańca nieziemskiej krainy stał się towarzyszem codzienności. Przyjacielem, powiernikiem tajemnic, pomocnikiem.
Z projektem w ręku
Przyszedł, jak przychodzi inżynier, z projektem w ręku. Życiowym projektem. Projektem na przyszłość. Szkic narysowany niebiańskim pociągnięciem ołówka dla mieszkanki planety Ziemia. Wiem, że tych projektów ma około 8 miliardów. Tyle, ile serc na ziemi. Dla każdego coś nowego. Dla każdego szkic.
Wiem, że widzi kobiety (tak, mężczyzn też). Zmęczone, zdradzone, nieszczęśliwe, samotne, opuszczone, chore. Wiem, że cały czas puka, lecz w głośnym świecie trudno to pukanie usłyszeć. Wiem, że nie jest odległym mieszkańcem kosmosu, lecz Kimś, kto jest blisko. Wiem, że Jego imię to Miłość, która pokonała śmierć.
Wiem, że zmartwychwstał.
– Skąd wiesz? – zapytasz
– Wiem, bo powiedziałam proszę.