Co za dziwne uczucie. Z jednej strony przyciąga, zaprasza do przekroczenia granicy, z drugiej zaś wiesz, że to nie ma przyszłości. To emocje, które nigdy nie powinny mieć miejsca, nie powinny się wydarzyć. A jednak…
Spotykasz go na ulicy. Jedno spojrzenie i już wiesz, że wpadłaś. Nie, nie tak dosłownie. Mam na myśli ten cały wachlarz uczuć i emocji, które rozbudzają się… No właśnie? Kiedy? Jak to jest, że jednego kumpla można znać latami i zawsze będzie on tym kumplem od kawy na mieście. Z innym zaś wystarczy jedno spotkanie, jedno zatrzymanie wzroku i niezależnie w jak szczęśliwym momencie życia jesteś, czujesz, że robi Ci się gorąco. Taka swego rodzaju chemia, gdzie wystarczy iskierka, żeby stracić kontrolę.
Słabość czy chemia?
Co w takiej sytuacji zrobić? Poddać się uczuciu, które być może jest tylko chwilowe, które może jest pożądaniem i zniknie tak samo szybko jak się rozpaliło, czy resztę życia żyć w przeświadczeniu, że się nie zaryzykowało? Nie sprawdziło…? Przecież to może być właśnie ten jedyny, na zawsze! To niewątpliwie bardzo trudna decyzja, jednak każdy musi podjąć ją w swoim sercu.
Czasem warto rzucić wszystko i zacząć od nowa. Jasne, nie zawsze się tak da. Ale kiedy los (świat, Bóg czy cokolwiek, w co wierzycie) Wam podsuwa TO SPOJRZENIE TEJ DRUGIEJ OSOBY, może warto się chwilę zatrzymać i zastanowić? Przeanalizować swoje dotychczasowe życie, wybory, lata spędzone często bezmyślnie na przeżywaniu kolejnych dni, zamiast na radości. I to NOWE ŻYCIE niekoniecznie ma oznaczać rozwód. Czasem wystarczy otworzyć się na uczucia i popracować nad tym, co już macie wokół siebie.
To zwykłe, jest najtrudniejsze
Tak sobie myślę o tych wszystkich emocjach i uczuciach i nachodzi mnie podstawowe pytanie: czym jest miłość? Takie banalne, oklepane, zwykłe… A zarazem najtrudniejsze pytanie świata. Bo miłość dla każdego jest czym innym.
Ostatnio ktoś mi powiedział, że nie umie kochać, nie jest tego nauczony. I myśli moje nie mogły przestać krążyć… Wokół miłości właśnie. Kiedyś bym powiedziała: to ja Cię nauczę kochać! Dziś już wiem, że tak się nie da. Każdy POTRAFI kochać. Zaraz przypomniałam sobie tysiąc drobnych gestów i spojrzeń, które mówiły: na swój sposób właśnie tak kocham.
Czy miłość to wielkie WOW? Nie, chociaż często tak się zaczyna. Potem to już ciężka praca. To codzienności, uśmiech, tęsknota. To te chwile, kiedy patrzycie sobie w oczy, jednocześnie pragnąc bliskości i obecności. To ten moment, kiedy widzisz drugą osobę zmęczoną i odprowadzasz do łóżka, przygotowujesz ciepłą herbatę i jesteś. Czy to trudne? Zależy. Na pewno wymagające pracy nad relacją, bo samo się nic nie robi. Samo może tylko się rozpaść.
Co z tym sensem?
Wracając do początku… Często czytam o relacjach, które nie powinny się wydarzyć. Sama znam takich ludzi, którzy pomimo bycia w szczęśliwych (bardziej lub mniej) związkach mają bliską, wręcz intymną (nie mylić z erotyczną!) relację z kompletnie innym człowiekiem, nie swoim partnerem. I pomimo pożądania i emocji, które ich łączą, oboje twierdzą, że nie ma to przyszłości, ale nie potrafią z tego zrezygnować. Myślą o sobie ciepło, są dla siebie bardzo ważni, jednak – nie wiadomo czemu – zawsze określają się mianem przyjaciół. Ale w przyjaźni nie ma chemii, intymności, nie ma szybszego bicia serca na myśl o przyjacielu. Tkwią w tym układzie latami, gdzie żadna ze stron nie podejmuje otwarcie tematu, ani też się nie wycofuje. Czym więc to jest?
Mnie takie historie nakłaniają do analizy relacji. Wydaje mi się, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Skoro pomimo kompletnie osobnego życia i upływu lat, ludzie wciąż są sobie bliscy, może właśnie w tym jest sens? Może czasem trzeba dojrzeć do uczucia? Wystarczy dać szansę, nie poddawać się paradygmatom, tylko odczytać sygnały i zawalczyć. O uczucie. O życie. O siebie.
Bardzo, bardzo prawdziwe 💗