Kiedy mój bratanek po wypadku nie wybudził się ze śpiączki farmakologicznej, zaczęliśmy szukać miejsca, gdzie uzyskałby pomoc, taką najlepszą z możliwych. Bo przecież każdy chce, aby jego bliscy byli jak najlepiej zaopiekowani. Zawsze i w każdej sytuacji, a tym bardziej w tak trudnej. Tak znaleźliśmy klinikę Budzik.
Wymogi formalne
Po krótkiej rozmowie telefonicznej Pan dyrektor powiedział, że mają jedno miejsce. Jest możliwość przyjazdu, o ile dziecko spełnia kryteria przyjęcia do placówki. Szpital przesłał wszystkie dokumenty, wyniki badań i jakaż była radość, kiedy udało się tam dostać.
Jednym z wymogów pobytu dziecka była obecność opiekuna przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Nie bez powodu z resztą, bo przecież kiedy dziecko z różnych przyczyn zapada w śpiączkę, to już nic nie jest takie samo. Takim dzieckiem trzeba nauczyć się opiekować, nauczyć się jego gestów, mimiki twarzy, czy ruchu gałek ocznych. To nieporównywalne wyzwanie do tego, kiedy rodzi się dziecko i uczymy się co oznacza płacz, gdy jest głodne, czy kiedy trzeba mu zmienić pieluszkę.
Pamiętam jak mój brat zadzwonił, kiedy dotarli na miejsce. Był przerażony, wszystko było obce, oczywiście cały personel wspaniały, cudowni rehabilitanci. Jednak to była zupełnie nowa dla niego sytuacja. Musiał się z nią oswoić, bo na najbliższy rok Budzik stał się domem zarówno dla mojego brata, jak i jego syna.
W objęciach Budzika
Musicie wiedzieć, że to miejsce jest naprawdę niezwykle i dzieją się tam cudowne rzeczy. Każdy próbuje stworzyć namiastkę domu. Wszyscy się wspierają, ale nie brakuje również dramatów, które toczą się równolegle do tego, że dziecko jest w śpiączce. Każdy reaguje inaczej i każdy ma prawo reagować tak, jak czuje, jak mu serce podpowiada.
Ja odwiedzałam bratanka, kiedy tylko mogłam, jednak były to wizyty weekendowe. W pewnym momencie nastąpiły różne zawirowania, przez które to ja pojechałam na dwa tygodnie, by zastąpić brata przez ten czas. To był piękny, a zarazem wymagający czas. I nie mam tu na myśli fizycznych kwestii, a raczej emocjonalne. Ja jestem niezwykle empatyczną osobą, do tego stopnia, że współodczuwam emocje innych ludzi. Nie jest to dla mnie komfortowe, jednak nauczyłam się z tym żyć.
Budzik znajduje się w pięknym otoczeniu przyrody. Kiedy wstawaliśmy rano i jedliśmy śniadanie, za oknem widać było piękne, rozłożyste gałęzie drzew, przez które nieśmiało przebijało się słońce. To był początek lata i połowa czasu, jaki pozostał mojemu bratankowi do końca pobytu w klinice. Po śniadaniu ćwiczenia, lekcje, rehabilitacja, wszystko idealnie dostosowane do potrzeb danego dziecka oraz do jego stanu. Później obiad i znów praca ze specjalistami.
Niezwykła praca
Każdy dzień to wytężona praca ludzi, którzy tam pracują, rodziców, no i dzieci, bo uwierzcie mi, że trzeba mieć niezwykłe samozaparcie, żeby tak intensywnie pracować. Ludzie, który tworzą to miejsce, to magiczne wręcz istoty. Potrafią zmobilizować zarówno dzieci, jak i służyć wsparciem rodzicom.
Wybudzanie ze śpiączki to proces, to nie jest jak wybudzenie ze snu, że nagle dziecko wstaje, jest świadome i z nami rozmawia. Kiedy dziecko zaczyna wracać do naszego świata, często nas nie pamięta, nie umie mówić, nie potrafi chodzić. To tak jakby nastąpił reset i trzeba wszystko wgrać od nowa, na tyle, na ile jest to możliwe.
W tym miejscu są różne dzieci. Jedne po wypadkach komunikacyjnych, inne spadły z łóżka, a są i takie, które miały próbę samobójczą… Ja z podziwem patrzyłam na rodziców, którzy podjęli tę heroiczną walkę o choćby namiastkę powrotu do normalności. O, jaka była radość z pierwszego kroku, a jakie święto, kiedy dziecko przełknęło samo małą łyżeczkę zupy. Tak, tam rzeczywiście słowa doceniać małe rzeczy nabierają innego znaczenia.
Gdy świat staje na głowie
Nagle świat wali się najbliższym na głowę i trzeba znaleźć w sobie siłę do walki i wsparcia dziecka. Trzeba przewartościować swoje życie, bo przecież często jest jeszcze rodzeństwo, praca, dotychczasowe obowiązki. Zdarza się, jak to w życiu, że są rodzice samodzielnie wychowujący dzieci, którzy nie zawsze mają wsparcie członków rodziny. Myślę, że Budzik jest wyjątkowy nie tylko dlatego, że są tam niesamowici ludzie, ale również dlatego, że pomaga przejść przez najgorszy czas, największe kryzysy i potrafi dać nadzieję.
Rodzice czują, że nie są z tym wszystkim sami, że są osoby, które nauczą, co robić w różnych sytuacjach. Ja pamiętam każdą scenę, której byłam świadkiem i każdą osobę, którą tam spotkałam. Uwierzcie, że te historie są bardzo wzruszające i chwytają za serce, ale nie są łatwe.
Wspomnienia
Najbardziej zapadł mi w pamięć mały chłopiec w wieku mojego synka. Miał uszkodzoną czaszkę i ubytek kości, czekał na operację. Na jego widok moje serce się rozpadło, ale poczułam, że jest mi niezwykle bliski. Lubiłam go odwiedzać, kiedy tylko czas mi na to pozwalał. Był po ciężkim wypadku komunikacyjnym i początkowo lekarze czekali na rozwój sytuacji, ponieważ nie dawano mu szans na przeżycie, z resztą jak większości tych dzieci.
Ale on miał siłę walki i ogromną chęć, by dalej żyć i żyje do dziś. Bardzo się zmienił i nie jest sprawnym chłopcem, ale jego rodzina cieszy się, że jest z nimi i każdego dnia robi postępy. Widziałam ostatnio na zdjęciach, że coraz częściej się uśmiecha. Nie mniej wymaga całodobowej opieki najbliższych, turnusów rehabilitacyjnych i masy codziennych ćwiczeń.
Pamiętam również nastoletniego chłopca, którego mama zmarła, zanim uległ wypadkowi. Jego cudowna siostra, która nieco wcześniej osiągnęła pełnoletność, postanowiła go ratować. Dlatego podjęła decyzję o przerwaniu szkoły i wyjeździe na rok do Budzika, gdzie opiekowała się swoim bratem.
Nigdy nie wiesz, co kryje się za kotarą
To są piękne historie, które uczą pokory, szacunku i tego, by nie oceniać nikogo, nigdy. Bo nikt z nas nie wie, co kryje się za kotarą. Co drugi człowiek ma w sercu, z czym się mierzy i co przeżywa. Dla mnie to była jedna z najcenniejszych lekcji.
Mój synek, który wtedy miał sześć lat bardzo lubił mi towarzyszyć i byłam zdumiona, jak pięknie się tam odnajdywał. Nie zwracał uwagi na to, że ktoś wygląda inaczej, że nie mówi i nie chodzi. Rozmawiał z tymi dziećmi, głaskał po rączkach, przytulał. Opiekował się moim bratankiem z takim zaangażowaniem. Podawał jedzenie, picie i był dla niego ogromnym wsparciem. Do dziś ma ze swoim kuzynem wyjątkową więź. Jest niezwykle empatyczny i tolerancyjny.
Z wdzięczności
Jestem wdzięczna, że istnieje takie miejsce na ziemi, które jest kawałkiem nieba dla śpiących aniołków. I że wszyscy tam troszczą się, aby każdy mógł wrócić bezpiecznie ze swojej podróży do innych wymiarów. Dziękuję wszystkim, którzy tworzą to miejsce i wszystkim, których tam spotkałam.
A Was drodzy czytelnicy proszę, abyście zatrzymali się na chwilę i poczuli wdzięczność za to, co macie w tym momencie. Za oddech, dach nad głową, za to, że możecie pójść na spacer i samodzielnie zjeść obiad. Kiedy potrafimy być wdzięczni za małe rzeczy, to jesteśmy szczęściarzami.
Nie każde dziecko pamięta, gdzie było przez ten czas, kiedy spało. Nie każde może powiedzieć o swoich wspomnieniach z tego snu. Dlatego polecam Wam drodzy czytelnicy film w reżyserii Mariusza Paleja Za niebieskimi drzwiami. Myślę, że przeżyjecie niezwykłą podróż, której nie sposób zapomnieć.