Ile razy widząc jakiegoś człowieka, oceniamy go? Poprzez jego wygląd, sposób poruszania się, styl ubierania, to jakim samochodem jeździ? Ile razy wydaje nam się, że wiemy wszystko o drugiej osobie, bo rozmawialiśmy z nią kilka minut, albo znamy jej rodzinę? Tylko czy takie pojedyncze czynniki mogą świadczyć o tym, że kogoś tak naprawdę znamy? Czy nie przypinamy innym etykiet?
Tak łatwo przypiąć komuś etykietę…
Ona na pewno zostanie lekarzem – jej mama jest przecież znanym kardiologiem, a tata to najlepszy chirurg. Dostać się do niego na wizytę, to jak wygrać los na loterii. Pracują państwowo, mają prywatną klinikę – to przecież oczywiste, że ich córka też zostanie lekarzem. Ciekawe, jaką specjalizację wybierze? Tymczasem ich córka marzy o tym, żeby zostać nauczycielem – bardzo lubi pracować z dziećmi, chce uczyć i czuć się potrzebną. Nie myśli o studiach medycznych, bo na widok krwi jest jej słabo. Nie czuje się dobrze w klinice, kiedy wpada z wizytą do rodziców. Rodzicom początkowo ciężko było zaakceptować decyzję córki, ale z czasem pogodzili się z nią. Niestety społeczność lokalna ma problem z akceptacją i kobieta ciągle słyszy pytanie: jaką specjalizację wybierzesz?
To pijak i narkoman! Strach obok takiego stać w kolejce – ukradnie, rozetnie torebkę – nie ma co ryzykować. Jego rodzice to patologia, zakała naszej miejscowości. Najbiedniejsza dzielnica, żyją z tego, co da opieka społeczna, nikt nie pracuje uczciwie. Tylko patrzeć jak ten młody zostanie wyrzucony ze szkoły. A swoją drogą ciekawe skąd ma pieniądze na takie zakupy…
To prawda – pochodził z biednej rodziny, a nawet z patologicznej. Rodzice zamiast do pracy, chodzili do sklepu monopolowego. Nigdy nie było pieniędzy, nie było co jeść, ale zawsze był alkohol i papierosy. Chodził do szkoły, dobrze się uczył, bo po lekcjach odrabiał lekcje w świetlicy szkolnej. Dobrze grał w piłkę, ale nie mógł chodzić na treningi, bo po świetlicy był umówiony do pracy. Dorabiał jako pomocnik budowlany – nosił ciężkie worki z cementem, wynosił gruz, sprzątał stare magazyny. Wracał do domu zmęczony, ale miał kilka złotych na jedzenie. Widział te lekceważące, pełne pogardy spojrzenia skierowane w swoją stronę. Ale nie miał wyjścia. Jeśli chciał przetrwać, musiał walczyć o siebie.
Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda
Na pewno jest w ciąży! To przecież widać – taki brzuch. Ale zaraz, zaraz brzucha nie ma i dziecka nie ma! No tak na pewno wyrzuciła na śmietnik. Albo zakopała w pobliskim lesie. To niemożliwe, żeby tak nagle pozbyła się tego. A może sprzedała dzieciaka za granicę? No tak, była gruba przez wiele lat. Pomimo stosowania licznych diet jej waga ciągle stała w miejscu. W końcu zaczęła szukać pomocy u specjalistów. Jeden, drugi, trzeci lekarz i w końcu ta druzgocąca diagnoza. W jej żołądku rozwinął się złośliwy nowotwór. Po licznych badaniach została skierowana na operację, po której diametralnie zmienił się jej wygląd. Była szczupła, ale jednocześnie bardzo osłabiona, a przed nią były długie miesiące leczenia.
Znów niedziela i znów biegnie do kościoła! Popatrz, popatrz, chce być świętsza od samego proboszcza. Niedziele, święta, rocznice – zawsze jest w kościele. Że też jej się chce. I po co to wszystko? Co jej to daje? Klęczy przed jakimś kawałkiem drzewa ze zawieszoną figurką i myśli, że to jej coś pomoże w życiu. Lepiej by się wzięła za jakąś dodatkową robotę. Jest tyle ofert pracy. A te jej dzieci takie zabiedzone – w dodatku zabiera je ciągle do tego kościoła. I po co? Niedługo będzie starą dewotką.
Nawiedzona, dziwna, dewotka – tak wie, że to o niej. Wie, że w oczach lokalnego społeczeństwa jest co najmniej dziwna. Nikt jednak nie wie, że w szufladzie jej biurka jest koperta z wynikiem. Z wynikiem, który mówi, że jest nieuleczalnie chora i pozostało jej kilkanaście tygodni życia. Nikt nie wie, że nie ma rodziny, która mogłaby zająć się jej dziećmi, a ona bardzo boi się o ich przyszłość. Nie chce zostawiać ich samych, bo wie, że po jej śmierci trafią do domu dziecka. Prosi Boga o cud.
Wszystko ma swoją cenę
Nowy samochód, nowe ogrodzenie, nowe ciuchy. Firma ochroniarska dookoła domu i w ich firmie. Zatrudniają pół miejscowości. Z daleka tacy się wyróżniają wśród całej miejscowości. Ale skąd mają na to pieniądze? To na pewno są podejrzane interesy. Nikogo poza nimi nie stać na takie luksusy. Owszem – mają pieniądze, pozycję. Ale nikt nie wie, jak wysoką ceną za to płacą. Nikt nie wie, że ich życie toczy się tylko w pracy. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że nie mają wolnego weekendu. Nie mają wolnych świąt, a o wakacjach czy dłuższym urlopie mogą tylko pomarzyć. Są pieniądze, duże pieniądze, ale w życiu nie ma nic za darmo. Jeśli pozwolą sobie na urlop, przerwę, ktoś inny wejdzie na ich miejsce na rynku produkcyjnym.
Oddać własnych rodziców do domu opieki! To przecież skandal. Kto widział takie rzeczy – młodzi, pełni sił i pozbyli się problemu. Ich dzieci też powinny ich oddać. Wolą spędzać czas na podwórku, jeździć na wycieczki rowerowe, a dla własnych rodziców nie mają czasu. Owszem – oddali rodziców, ale nie dlatego, że ich nie kochali, że chcieli pozbyć się problemu. Oddali rodziców, bo dokonali wyboru. Opiekując się rodzicami, nie mieli czasu zająć się własnymi dziećmi, musieli ciągle brać zwolnienie w pracy. Dokonali wyboru – pracowali, zajmowali się domem, dziećmi, 3 razy w tygodniu odwiedzali rodziców i płacili za ich najlepszą opiekę.
Etykiety ranią
Nie mają dzieci – na co tu czekać, lata lecą, a oni dalej w tym samym miejscu. Myśli, że będzie młodsza? Jak chce urodzić, to powinna już teraz, a nie odkładać wszystkiego na później. A potem rodzą się dzieci chore, z problemami i wtedy wielkie lamenty, bo potrzeba pieniędzy, bo trzeba leczyć za granicą. A teraz zamiast dziecka to praca, praca, praca. Tymczasem oni wiele by oddali za to, żeby móc być rodzicami. A z każdym miesiącem ich nadzieja staje się coraz mniejsza. Mają problemy. Odwiedzili wielu lekarzy, wykonali dziesiątki badań, wydali na to setki tysięcy złotych, a na teście ciążowym nadal nie ma tych wymarzonych dwóch kresek. Lekarze zaczynają już bezradnie rozkładać ręce, a oni coraz częściej uciekają od ludzi, odcinają się od innych, bo każde pytanie: a kiedy u was pojawi się dziecko?, na co jeszcze czekacie – wywołuje ból i cierpienie.
Ona nie ma męża i dzieci – co ona robi z taką ilością wolnego czasu – przecież zanudzić się można. Powinna dostać więcej obowiązków – robić więcej, brać więcej dyżurów, pracować w weekendy – w domu i tak nikt na nią nie czeka. Po co takim ludziom urlop? No urlop to jeszcze w porządku, ale powinni brać go poza sezonem – w końcu i tak nie wyjeżdżają, bo nie mają z kim. Takich ludzi powinno się obarczać pracą, skoro są niedołęgami. Łatwo powiedzieć – sama/sam znaczy gorszy? Nie każdy musi mieć męża/żonę, dzieci. Niektórzy ludzie są sami z wyboru i nikt nie powinien w to ingerować. Żaden kodeks pracy nie zawiera zapisu, że samotni mają pracować więcej.
Sobie nie życzymy, innym przypinamy
Łatwo jest przypiąć etykietę… ale postaw się w ich sytuacji… Oceniłaś/oceniłeś kogoś po kilkuminutowej rozmowie. Już wiesz, jaką jest osobą, dlaczego tak, a nie inaczej postępuje w życiu. Wiesz, dlaczego jest teraz w tym miejscu, a nie w innym. Oceniłeś/-łaś po pozorach, po plotkach. A może spróbuj inaczej? Poznaj kogoś, poznaj jego historię, dowiedz się, co lubi, dlaczego żyje, tak, a nie inaczej. Jeśli poprosi Cię o dyskrecję, to zachowaj tę historię dla siebie. Ale nie nakładaj na kogoś etykietki.
A jeśli to Ty jesteś osobą, która dostała od kogoś etykietkę nie próbuj się nikomu tłumaczyć. Nie przepraszaj za to kim jesteś, jaka/jaki jesteś, bo nikt nie ma prawa decydować i narzucać Ci, co masz robić. Bądź sobą i nie przejmuj się tym, co mówią inni.
Genialny artykuł 😍❤️🥰😘❤️ Niestety bardzo dużo ludzi ocenia innych przez to co widzą na zewnątrz. I bywają osoby,które pochodzą z pokolenia w którym liczy się tylko to co na zewnątrz i to co powiedzą o nich inni 🙁 Brawa i Gratualcje dla autorki artykułu😘 Bardzo dziękujemy za ten wspaniały artykuł 😘