Wiosna to taki szczególny czas, kiedy mamy ochotę tworzyć, zmieniać. Mamy nadprzyrodzone siły. Słońce powoduje przepływ energii. Wiosna to też ogrom możliwości kulinarnych. Nowalijki. Tak. I co by o nich nie powiedzieć, że nie zdrowe, że pryskane, że to sama chemia, to jemy i koniec. Rzodkiewka, szczypiorek, pomidory, truskawki, ogórki. Nasze organizmy spragnione czegoś nowego po drugiej zimie.
Dziś chciałabym się podzielić z wszystkimi moim absolutnym odkryciem ostatnich lat. Jest to ser halloumi. Uwielbiam. Jest otrzymywany z sera serwatkowego i podpuszczki w dość niskiej temperaturze, około 30°C. Ser ma konsystencję półmiękką. Świetnie nadaje się do jedzenia wprost z opakowania, ale jeszcze lepiej sprawdza się grillowany jako składnik do sałatek. Nie dość, że wybornie smakuje, to i oko cieszy również, co załączam na zdjęciu. Autorem sałatki, którą chcę się z wami podzielić, jest mój przyjaciel. Jednak ja, jak to ja, musiałam coś pozmieniać i wyszło nie najgorzej.
Składniki, których potrzebujemy
- roszponka, ruccola lub mix sałat;
- ogórek zielony;
- pomidorki koktajlowe;
- pestki dyni, słonecznika (co kto lubi);
- ser halloumi podsmażony;
- granat;
- kiełki (na patelnię);
- orzechy pekan;
- oliwa z oliwek lub smakowa;
- sól ziołowa, pieprz, czosnek kolorowy
Wszystko ze sobą mieszamy i gotowe.
Smacznego!!!
Wypróbuję ten piękny przepis, bo uwielbiam halloumi (a taki najlepszy z najlepszych jadłam chyba na Cyprze).