Czy słyszeliście kiedyś o osobach, które mówią o sobie, że z powodu tego, że są bezpośrednie, spotyka ich ostracyzm społeczny? Ponieważ mówią co myślą, wywołują u innych obrazę? No cóż. Chyba nikt o zdrowych zmysłach, spytany o to jak wygląda, nie oczekuje odpowiedzi typu jak pani lekkich obyczajów. Jak by nie patrzeć, jest to zachowanie po prostu chamskie. Niestety bardzo często takie postawienie sprawy, traktowane jest przez pewne grono ludzi, jako ich bezpośredniość. Racjonalizują swoje zachowanie, jednocześnie bagatelizując emocje innych.
Zdrowa szczerość
By nie było, szczerość w relacjach jest bardzo ważna. Nie ma chyba gorszej sytuacji, gdy dowiadujemy się od osób trzecich, co ktoś w rzeczywistości o nas myśli. I ba, tu nie chodzi o to, że nas nie lubi. Ludzie to nie zupa pomidorowa i nie każdemu musimy przypaść do gustu. Sam jestem zdania, że nie jestem człowiekiem, który każdemu musi się spodobać. Niektórzy mogą mnie lubić, a inni szczerze nienawidzić. Jednakże cytując Gierka są granice, których się nie przekracza.
Zdrowa szczerość, to taka, która akceptuje granice innych ludzi. Można w końcu powiedzieć komuś: wiesz co, wiem, że to tobie może się podobać, ale nie jest to w moim guście. Osoba, której w ten sposób zakomunikujemy swoje zdanie, z pewnością się nie obrazi, ale jednocześnie damy jej do zrozumienia, iż jej wygląd nie należy do naszej strefy komfortu. Taka szczerość nie uwłacza godności drugiego człowieka. Po prostu jest to forma szczerej opinii. Człowiek bezpośredni to osoba, która jasno wyraża własne opinie, jednocześnie jednak stara się zachować pewne granice savoir vivru.
Wyobraźcie sobie, że przynosicie komuś nietrafiony prezent. Nie ma nic złego w zakomunikowaniu komuś, że niekoniecznie tego się spodziewaliście. Jeden z moich znajomych przyszłej teściowej podarował chryzantemy, a jest to kwiat… nagrobkowy. Jemu się po prostu podobał i niekoniecznie zdawał sobie sprawę z symboliki owych kwiatów. Wyobraźcie sobie minę przyszłej mamusi. Pani ta jednak stwierdziła tylko, że na tamten świat się jeszcze nie wybiera.
Chamstwo jako objaw zaburzeń?
W ICD 11 znajdziemy zaburzenie zwane osobowością dyssocjalną, która charakteryzuje się m.in. brakiem empatii, łamaniem norm społecznych, bardzo często stosującą przemoc. Osoby takie notorycznie kłamią i manipulują innymi, narażając ludzi na nieprzyjemne konsekwencje, mając przy okazji w głębokim poważaniu czyjeś odczucia. To zaburzenie osobowości diagnozowane jest u osób popełniających dość poważne przestępstwa. Jednakże nie zawsze taka osoba musi popadać w konflikt z prawem. Bardzo często tego typu ludzie są niezdiagnozowani, ponieważ idąc przez świat, pozostawiają za sobą smród, a niekoniecznie zwłoki.
Osoby z tym zaburzeniem bardzo często nie potrafią przyznać się przed samym sobą, że mają problem, a starają się przerzucić odpowiedzialność na innych. Choćby w prosty sposób stwierdzając, iż są szczerzy do bólu, a to inni mają z nimi problem, bo nie potrafią przyjąć szczerej opinii.
I by nie było, nie chodzi mi o to, że zawsze trzeba być miłym dla innych. Każdy ma takie dni, że bez kija lepiej nie podchodź. Złość, która wtenczas się w nas ujawnia, jest także sygnałem dla naszego otoczenia, iż ktoś nas skrzywdził i w tym momencie nie mamy najmniejszej ochoty na czyjąś obecność w naszym życiu. TO JEST NORMALNE. Jak to pisał klasyk, życie to nie bajka.
Piszę tu raczej o sytuacjach ciągłych, w których nie mówimy o chwilowym stanie, a raczej trwałej cesze charakteru. Takiej, która nie jest wywołana jakimś wydarzeniem, a ujawnia się w momencie, w którym nie powinna.