Dzień jak co dzień — pełen przekrój

metro wejście

Wsiadam do tramwaju. Od razu na dzień dobry uderza mnie smród. Jpdl, znowu żul. Jadę, bo się spóźnię. Normalnie bym wysiadła i poczekała na następny. Tłok. Szybko lokalizuje źródło smrodu i uciekam w najdalszy kąt od niego. Zakładam maseczkę. Tak, maseczka świetnie się sprawdza w komunikacji. Nie tylko ze względu na covid. Na takie niespodzianki jest idealna. Stoję, staram się oddychać płytko. Pasażerowie nie dbają o higienę, co ewidentnie czuć.

Zatęchłe, przepocone ubrania, fetor przetrawionego alkoholu, ktoś puszcza bąki. Noż qwa. Wysiadam, najwyższej się spóźnię. Stoję na przystanku. 5.40. Jakiś facet łoi piwo. Przyjeżdża tramwaj, chowa piwo do rękawa, wsiada, tramwaj rusza, gość wyciąga piwo, żłobie dalej. Uśmiecha się. To jest życie. Nie martwi się pewnie o nic. A nie! Wróć! Martwi się. Czy mu na piwo jutro starczy? Przyjeżdża moja czwórka, wsiadam.

Strach ma wielkie oczy… i kolczyki

Tym razem już jest spokojniej. Zobaczymy jak długo. Jadę daleko, zatem wszystko się może zdarzyć. Na kolejnym przystanku wsiada gwiazda, włosy czarne jak sadza, końcówki różowe. Oko czarne, potężne kreski, usta czarne, kredką domalowane pod oczami jakieś gwiazdki, uj wie co jeszcze. Borze szumiący, kto ją z domu wypuścił, żeby tak ludzi straszyć w biały dzień. Jeden, dwa, trzy, cztery… jedenaście. Poddaje się, ciekawe jak przechodzi na bramkach np. na lotnisku. Dopiero ten złom wczepiony w jej twarz wyje.

Babka siedząca obok, wznosi oczy do nieba, wzdycha ciężko. Patrzy katem oka czy ja też będę tak wzdychać. Próbuje zachować powagę i beznamiętny wyraz twarzy. Jak zrozumie, że też jestem oburzona, jeszcze zacznie gadać. Wspominać. Niestety, chyba jestem słabą aktorką, bo i tak zaczęła monolog: kiedy ja byłam młoda, to takie rzeczy były nie do pomyślenia. Co się dzieje dzisiaj z tymi młodymi? Gdzie są rodzice? Co ta mała chce tym wyrazić? Ja rozumiem te tęczowe. Nawet to i ładne, takie kolorowe, wesołe. Niech robią, co chcą. Mnie nic do tego. Ale to, proszę Pani, toż strach w dzień, a jakbym zobaczyła w nocy, to bym padła trupem, choć do strachliwych nie należę.

Śmieję się, choć wcale nie zamierzałam. Przytakuję kobiecie nieśmiało, żeby się nie rozochociła, ale nie. Kobieta jest kulturalna, nienachalna. Jednak po chwili kontynuuje naszą niezobowiązującą rozmowę. Rzuca niby do nikogo z lekką nostalgią. Ja mam 96 lat. Stop! Co?! Patrzę teraz uważniej na kobietę obok. Dawałam jej co najwyżej 80. Ja pierdzielę. Czy ja w ogóle dożyję takiego wieku? A jeszcze w takiej kondycji. Ruchowej to ruchowej, ale bardziej mi chodzi o stan świadomości.

Kobieta wyraża się spójnie, piękną polszczyzną, nadąża za teraźniejszością. O matulu już ją lubię. A co tam, niech stracę. Chwalę babcię za ogólny stan techniczny. Babcia się śmieje. Opowiada. O tym, o tamtym. Wspomina czasy studiów. Jak była młoda, szalona. Uśmiecha się na to wspomnienie. Jej ledwie błękitne oczy, też się śmieją. Mój przystanek, nawet nie wiem kiedy zleciało 40 minut. Żegnam się z Panią, życząc jej miłego dnia.

Kłopotliwy klient

Wchodzę do sklepu po jakąś kanapkę. Na szczęście nie ma ludzi. Niestety. Stoi przede mną jeden klient za to z tych uciążliwych. Od razu przypominam sobie tekst z filmu Miś. Klient w krawacie jest mniej awanturujący… O ironio. Pod warunkiem, że jest trzeźwy. Gotówki brak, karty brak. Będzie płacił blikiem. No tylko, że robi to albo pierwszy raz, albo jest tak nafurany, że nie ogarnia. Napier…la telefonem o czytnik i nie rozumie, że potrzebny mu jest kod. Głośno szepcze pin do karty. Młodziutka ekspedientka tłumaczy mu cierpliwie, że musi mu przyjść kod sms i ten kod musi wbić w terminal. — Ale jak to?

Tłumaczy mu nieskomplikowaną procedurę obsługi blika trzeci raz. Facet nie daje za wygraną. — To spróbujmy jeszcze raz. Wznoszę oczy do nieba, jednak trochę ubawiona tą sytuacją. Ekspedientka zachowuje kamienna twarz. Z cierpliwością matki, która tłumaczy czterolatkowi, że nie może pójść do przedszkola w trampkach w lutym. W końcu człowiek rezygnuje z zakupów ku mojej uciesze i wyraźniej uldze dziewczyny. W czasie, kiedy skanuje moje zakupy, chwalę ją za cierpliwość. Patrzy na mnie z wdzięcznością. — Kartą czy gotówką? Żeby, jej trochę poprawiać humor odpowiadam, że blikiem. Obie wybuchamy śmiechem. Życzę jej miłego dnia i trzeźwych klientów. Idę do pracy. Ufff, a to dopiero początek dnia…

Wszyscy muszą wiedzieć

Między zleceniami wpadam na kawę do mojej ulubionej kawiarni na Świętokrzyskiej. Wszyscy zapatrzeni w laptopy, telefony. Kilka osób czyta książkę, niektórzy spędzają milo czas ze znajomymi. No ale zawsze się trafi jakaś czarna owca. Nie ma to tamto. Gada przez telefon. Powiedzieć gada, to nie powiedzieć nic. Ona wrzeszczy. Opowiada o wczorajszej wizycie w klubie. Nie wiem, może stała obok głośnika i ją ogłuszyli, bo drze się jak poparzona. Wszyscy wymieniamy spojrzenia. Wznosimy oczy ku szaremu sufitowi. Patrzę karcąco na dziewczę, ale nie łapie aluzji.

Ponoć ironię i aluzję rozumieją tylko inteligentni ludzie. Coś w tym jest. Jest rozemocjonowana, obgryza tipsa i wypluwa!!! Ło Panie!!! Boję się o swoją kawę. Kiedy już wszyscy zostaliśmy poinformowani kto z kim, kiedy i za ile, dziewczę skończyło, a my odetchnęliśmy z ulgą. Dopijam espresso i lecę dalej. Na zewnątrz piękna pogoda, pachnie wiosną. I spalinami. Centrum miasta. Samochody jeżdżą w nieprzerwanym strumieniu. Do tego tramwaje. Na szczęście jestem już tak przyzwyczajona, że ta kakofonia dźwięków odbywa się gdzieś poza mną. Potrafię się wyłączyć. Otwieram książkę.

Na zakończenie

Wracam do domu. Jest godz. 20.30. W metrze cicho, każdy zmęczony, zamyślony. Wspomina kończący się dzień. Mogłem to inaczej rozegrać… Szkoda ze nie powiedziałam… Szkoda, że nie zadzwoniłem… Niepotrzebnie się uniosłem…

Wychodzę z metra, idę do domu. Pod sklepem zostaję Panią kierowniczką. Osiedlowy pijaczek wola na mnie 5 zł. Odpowiadam mu ze śmiechem, że gdybym ja miała 5 zł, to bym sobie życie inaczej ułożyła. Idę dalej, w oddali słyszę, jak mnie wyzywa. A to wredna menda. A przed chwilą mnie witał i w pas się kłaniał. Natura zmienną jest. Wchodzę do domu. Zamykam drzwi, kończę dzień. Co mnie czeka jutro?

wizytówka Emilia Juda

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Babeczki z innej beczki

Salon kobiet

Poznałyśmy się w sytuacji, kiedy powierzono nam bardzo ciekawe wyzwanie – redagowanie magazynu i wszelkich kanałów komunikacyjnych o kobietach, dla kobiet i z kobietami…

Najnowsze posty

Osadzona, książka, obraz, kobieta

„Osadzona” Anny Matusiak – recenzja książki

Przeczytana jednym tchem jak pozostałe książki Anny Matusiak. Osadzona jest inna niż pozostałe. Ma jednak punkty styczne, ale o tym później. Tym razem Ania zabiera nas w daleką podróż. Do przepięknej Japonii. Niestety główna bohaterka nie miała okazji poznać jej piękna…

zupa TAJSKA

Zupa tajska

Zanim powiesz: to nie dla mnie, mam coś, co cię przekona. Mianowicie, zupę robi się max. 30 minut, a jest tak pyszna, że na jednej dokładce się nie skończy. Dodam, że jest tak prosta, że nawet jeśli masz, dwie lewe ręce, to dalej masz dwie, więc nie marudź.

Wyrzuty sumienia

Na pewno dopadły każdego i każdą z nas w różnych sytuacjach życia. Na pewno wywołały w nas niemiłe uczucia i zapewniły stres i nieprzespane noce. Wyrzuty sumienia, bo o nich mowa – czy rzeczywiście warto się nimi przejmować? Czy pozwolić im na wprowadzanie zmian w naszym życiu?

zielona sałatka z bobem

Sałatka z bobem

Pyszna i kolorowa sałatka z młodym bobem, świeżymi warzywami i oliwkami to idealna przekąska na ciepłe, letnie dni. W okresie zimowym, gdy brakuje świeżego bobu, można użyć tego mrożonego. Sałatkę z bobem warto podać w towarzystwie aromatycznego sosu, na przykład zielonego sosu na bazie jogurtu greckiego. Nada naszej potrawie wyjątkowego smaku i sprawi, że będzie się pięknie prezentować.

Weekendowa wycieczka

Cudze chwalicie — swego nie znacie — mówi stare przysłowie. Często szukamy miejsc do wypoczynku w dalekich zakątkach świata, a nie wiemy, że całkiem niedaleko są miejsca, które warto zobaczyć i gdzie można odpocząć. Dziś proponuję wycieczkę do Lichenia.

Piotr Krysiak Dziewczyny z Dubaju 2

Dubaj jest w nas

Od dłuższego czasu przyglądam się zamieszaniu, jakie wywołała publikacja książki Piotra Krysiaka Dziewczyny z Dubaju 2 – zamieszaniu, dodajmy, nieco wykreowanemu przez autora, który akurat w dziedzinie marketingu ma sporo talentu i doświadczenia. Ostatnio Audioteka.pl wycofała ze sprzedaży wersję audio tej publikacji, tłumacząc to zbyt dużymi kontrowersjami, jakie budzi tytuł (być może taką decyzję wymusił nowy właściciel Audioteki.pl, czyli Wirtualna Polska, który nie chce kłopotów na samym starcie).

Z potrzeby bliskości

Każdy z nas posiada określone potrzeby i dąży do ich zaspokojenia. Jedną z nich jest potrzeba bliskości, która u dzieci w gruncie rzeczy gra pierwsze skrzypce. Z tym że ta potrzeba nie znika, ale pozostaje w każdym z nas — również w dorosłości. Niektórzy zaspokajają ją, wchodząc w związki formalne lub nie. Inni, tworząc sieć przyjaciół, z którymi starają się utrzymywać bliższy kontakt, czasami przypominający wręcz relację, jaka łączy rodzeństwo.

Babeczki z innej beczki

Masz pytanie?
Skontaktuj się z nami