Odkurzacze pionowe i samojezdne

sprzątnie odkurzanie zmęczenie

Na początku chce zaznaczyć, że mój tekst, to wyłącznie moja opinia. Oparta, to fakt, na wieloletnim doświadczeniu, jednak dalej jest to tylko i wyłącznie moja opinia. Postaram się uzasadnić swoje tak albo absolutne nie, merytorycznymi argumentami. Zapraszam.

Odkurzacze pionowe i samojezdne, zdominowały nasz rynek, w ostatnim czasie. Producenci, prześcigają się w reklamowaniu swoich nowinek technicznych. Czasem mam wrażenie, że kolejny model oprócz odkurzania, jeszcze zamiesza nam zupę lub zrobi zakupy.

Praktyczna pani domu

Musicie wiedzieć, że nie jestem gadżeciarą. No dobra, jestem. Trochę. Ale, na swoją obronę dodam, że lubię rzeczy praktyczne. Takie, które spełniają swoją rolę całkowicie. Jeśli zaś robią to połowicznie, uważam za stratę kasy. Jestem absolutnym przeciwnikiem wydawania pieniędzy na głupoty, które nie spełniają swojej roli. Koleżanka mi mówi: — Ale trochę ogarnie, z grubsza.
— No to albo ogarnie, albo nie. Żeby z grubsza ogarnąć, to wystarczy szczotka za 5 zł, a nie gadżet za 5k.

Mowa oczywiście o odkurzaczach samojezdnych. Kiedyś zobaczyłam filmik w necie, jak dziecko, małe dziecko miało świetną zabawę, jeżdżąc na tym niby odkurzaczu. I to jest chyba jedyny pożytek z tego czegoś, nazwanego szumnie odkurzaczem. Aaaa! Widzicie? Czyli jednak. Jest cudo, które jest wielofunkcyjne i zabawia bąbelka. A ja się tu śmieję z poważnej, zaawansowanej technologii.

Kotlety

Ale wrócimy do odkurzaczy samojezdnych, przeze mnie nazywanych kotletem. Wypuszczone na rynek przez wiele firm. Tańsze, droższe. Ceny wahają się od kilku stów do o zgrozo kilku tysięcy. Parametry różnią się od siebie. Wybierając sprzęt, mamy do porównania: poziom hałasu, czas pracy, czas ładowania akumulatora, wielkość pojemnika na kurz, wielkość samego kotleta, czujniki, które pozwolą kotletowi odbijać się od przeszkody, jaką jest np. noga od stołu. Najlepsze modele mają pamięć. Daje nam to tyle, że wgrywamy mapę naszego mieszkania i on, ten kotlet, jeździ rzekomo po całym, nie omijając żadnego miejsca i nie kręcąc się w tym samym miejscu jak bączek bez końca.

Niektóre modele mają też latarki. Przeważnie te, już powyżej tysiąca mają też funkcję powrotu do bazy stacji ładującej, kiedy bateria się wyczerpuje. Nie trzeba go później szukać zdechłego pod szafą, łóżkiem czy wanną. Tańsze modele mają np. taki feler, że jak natrafią na przeszkodę, to odbijają się od niej, ale z uporem maniaka wracają w to samo miejsce, jakby chciały popełnić samobójstwo. Przypomina to frustrata walącego głową w ścianę. Serio. Wcale się tu nie śmieję. Wcale! Tak mi się po prostu skojarzyło.

I więcej na nie…

Kotlet ma małą moc ssania. Jego maleńkie pędzelki, które służą do podmiatania kurzu, są jak słabe pędzelki do farb dla dzieci. Maleńkie kółka, w które wnika kurz, często się blokują, jak również te jego szczotki. Jedyny plus jest taki, że kotlet się rozbiera praktycznie cały. Można więc go rozebrać na milion kawałków i umyć te wszystkie szczotki, pędzelki, rolki itd.

Droższe wersje kotleta mają funkcje mycia/mopowania. I teraz każdy, kto ogarnia mieszkanie, wie, jak wygląda normalne mopowanie. Wiadro, mop, woda ok. 5 l minimum i jakiś detergent, żeby wiązał cząsteczki brudu. Po ogarnięciu całego mieszkania woda czarna. A teraz bierzemy ten nasz cud techniki, który ma pojemnik na wodę 200 ml i szmateczkę, tak cienką jak zadek komara, o wymiarach 15cmx20 i tą szmateczką opierdzieli nam całe mieszkanie. Producent nam wmawia bezczelnie, że będzie czysto, podłogi będą lśniły i będzie git. Trochę jak ta reklama odświeżacza do powietrza, w której rozwalone są śmieci w całym pokoju, ale wróżka przychodzi, robi psik, psik i już pachnie łąką czy inną bryzą morską.

Wysoki sądzie…

Wszyscy dumni posiadacze kotleta, walczą o niego do ostatniej kropli krwi. Podobnie jak właściciele Thermomix (będzie oddzielny tekst wkrótce). — Jest przydatny, zostawiam go na cały dzień i jest czysto. No jest. Jak jest ogólnie czysto w domu, to kotlet też da radę ten jeden paproch pod stołem ogarnąć. On ma za zadanie tylko odświeżyć, a nie umyć podłogi. Mam takie nieśmiałe pytanie: odświeżyć czy rozmazać brud?

No i teraz wymiękam, jak czytam: mam psa i kotlet daje radę. Sorry, ale miałam psa. I syf, jaki generował, jest nie do opisania. Zwykły odkurzacz, dodam nieśmiało, że jeden z lepszych na rynku, nie dawał rady, a ona mi pisze, że kotlet, ta imitacja odkurzacza, daje sobie świetnie radę?! Zatem mamy chyba inną percepcję porządku. Nie, nie i jeszcze raz absolutne nie.

Odkurzacze pionowe

Tu sprawa ma się trochę inaczej. Pierwsze moje zetknięcie z tym wynalazkiem było takie sobie. Był to model z odłączaną częścią, którą mogliśmy np. odkurzyć schody. To takie połączenie odkurzacza pionowego z odkurzaczem samochodowym. Fajne, ale czy dobre? Na pewno drogie. Później natrafiłam na inny sprzęt, lepszej firmy, droższy, mniej bajerów, ale lepsze parametry. Większa moc ssania, dłuższy czas pracy. U kolejnej klientki trafiam na mercedesa wśród odkurzaczy pionowych. Tańczy, śpiewa, deklamuje, psa pogłaska itd.

Niestety, choć kosztował miliony monet, nie robił nic, z podanych przez producenta rzeczy. Robił fajne smugi na deskach z pary, którą można było się nieźle poparzyć i odbarwiał panele, ale poza tym nic szczególnego nie robił. No dobrze, żeby nie było, że sam diabeł mi nie dogodzi i tak jadę po wszystkim. Był przepiękny wizualnie. Zakochać się i umrzeć po prostu. Inny z kolei po pół roku użytkowania, wywinął nam taki numer, że jak mówiła moja babcia: klękajcie narody. Ładowarka tego cudeńka zaczęła iskrzyć, jak fajerwerki na sylwestra. Chwała bogom, że byłam w mieszkaniu, bo by się skończyło nieciekawie.

No i później na mojej drodze stanął Xiaomi, a jeszcze później na Tefal. No i się zakochałam. Może nie tyle w tym Xiaomi, co w tym Tefalu. Ale powoli.

Xiaomi

Xiaomi ma odłączaną część, dzięki której uzyskujemy ten tzw. odkurzacz samochodowy. Ma kilka końcówek, dzięki którym mamy możliwość czyszczenia szczelin. Ma bardzo dużą moc ssania i filtr, który można umyć. Całkowicie rozbieralny, co daje nam możliwość dokładnego umycia wszystkich podzespołów, co w przypadku alergików jest istotne. Ma ruchomą głowicę, długie, wąskie ramię, dzięki którym możemy wjechać pod łóżko, szafki itd.

No, ale żeby nie było tak słodko i miło ma też wady. Wada to waga tego sprzętu. Po odkurzeniu mieszkania 60 m2 biceps się wyrabia wcale nieproszony. Druga wada to czas pracy. Odkurzacz ten ma 3 stopnie prędkości. I o ile odkurzamy na najmniejszej, co oczywiście zmniejsza moc ssania, a umówmy się, na trójce szału nie ma, to jest ok. Natomiast jeśli włączymy go od razu na najwyższą moc, czyli trójkę, jego czas pracy to ok. 20 minut. Cena jest szalona, bo to Xiaomi. Jakość? No mocne 8/10.

Tefal

No i ostatnio natrafiłem na Tefal Air Force light. No i się zakochałam. Słuchajcie. To jest petarda nie odkurzacz. I z całą mocą mogę o nim powiedzieć, że to jest odkurzacz marzeń. Lekki, dość cichy, ruchoma głowica, wymienne filtry, które myjemy wodą, wiec znowu plus dla firmy za myślenie o alergikach. Moc ssania imponująca. Czas pracy rewelacyjny. Po odkurzeniu dokładnie mieszkania 90 m plus balkon jest dalej gotowy do pracy. Czas ładowania też jest dość zadowalający. Cena przystępna, zatem zachęcam mocne 10/10

Po drodze

Po drodze jeszcze miałam okazję popracować na produkcie Miele. Cena odstrasza. Wielkość sprzętu, waga też nie zachwyca. Filtry wyłącznie wymienne, nie nadają się do umycia wodą. W dodatku sama konstrukcja pojemnika na kurz jest tak nie przemyślana, że odniosłam wrażenie, że jest uszkodzona. Latają uszczelki, fruwają jakieś sprężynki, które po jakimś czasie nie wiedzieć dlaczego rdzewieją (a przecież nie ma styczności z wodą), szczotka po najechaniu na dywan staje. Trzeba zresetować sprzęt, dopiero można odkurzać wykładzinę. Szczotka tak obudowana, że trudno zbiera kurz z rogów, pomimo dość sporej mocy ssania. Także jest dość nisko zawieszona, co powoduje, iż lekko większe „przeszkody” na swojej drodze, zamiast wciągać, przesuwa je do przodu. Rączka z filtrem i pojemnikiem na kurz jest ogromna, przez co wjechanie w szczelinę nawet ok. 20 cm jest niemożliwe. Totalnie odradzam. Cale 4/10

Kochani. Nie bójcie się eksperymentować. Kupujcie, korzystajcie z nowinek technicznych, żeby ułatwiać sobie życie. Natomiast, kupujcie z głową. Nie po to, żeby kupić, ale po to, żeby z danej rzeczy korzystać. Wydajemy na to nasze ciężko zarobione pieniądze i skoro płacimy, to oczekujmy, że sprzęt będzie dobry jakościowo, funkcjonalny i praktyczny.

wizytówka Emilia Juda

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] odkurzaczach samojezdnych i pionowych pisałam już tu: Odkurzacze samojezdne i pionowe Zachęcam do […]

Babeczki z innej beczki

Salon kobiet

Poznałyśmy się w sytuacji, kiedy powierzono nam bardzo ciekawe wyzwanie – redagowanie magazynu i wszelkich kanałów komunikacyjnych o kobietach, dla kobiet i z kobietami…

Najnowsze posty

Osadzona, książka, obraz, kobieta

„Osadzona” Anny Matusiak – recenzja książki

Przeczytana jednym tchem jak pozostałe książki Anny Matusiak. Osadzona jest inna niż pozostałe. Ma jednak punkty styczne, ale o tym później. Tym razem Ania zabiera nas w daleką podróż. Do przepięknej Japonii. Niestety główna bohaterka nie miała okazji poznać jej piękna…

zupa TAJSKA

Zupa tajska

Zanim powiesz: to nie dla mnie, mam coś, co cię przekona. Mianowicie, zupę robi się max. 30 minut, a jest tak pyszna, że na jednej dokładce się nie skończy. Dodam, że jest tak prosta, że nawet jeśli masz, dwie lewe ręce, to dalej masz dwie, więc nie marudź.

Wyrzuty sumienia

Na pewno dopadły każdego i każdą z nas w różnych sytuacjach życia. Na pewno wywołały w nas niemiłe uczucia i zapewniły stres i nieprzespane noce. Wyrzuty sumienia, bo o nich mowa – czy rzeczywiście warto się nimi przejmować? Czy pozwolić im na wprowadzanie zmian w naszym życiu?

zielona sałatka z bobem

Sałatka z bobem

Pyszna i kolorowa sałatka z młodym bobem, świeżymi warzywami i oliwkami to idealna przekąska na ciepłe, letnie dni. W okresie zimowym, gdy brakuje świeżego bobu, można użyć tego mrożonego. Sałatkę z bobem warto podać w towarzystwie aromatycznego sosu, na przykład zielonego sosu na bazie jogurtu greckiego. Nada naszej potrawie wyjątkowego smaku i sprawi, że będzie się pięknie prezentować.

Weekendowa wycieczka

Cudze chwalicie — swego nie znacie — mówi stare przysłowie. Często szukamy miejsc do wypoczynku w dalekich zakątkach świata, a nie wiemy, że całkiem niedaleko są miejsca, które warto zobaczyć i gdzie można odpocząć. Dziś proponuję wycieczkę do Lichenia.

Piotr Krysiak Dziewczyny z Dubaju 2

Dubaj jest w nas

Od dłuższego czasu przyglądam się zamieszaniu, jakie wywołała publikacja książki Piotra Krysiaka Dziewczyny z Dubaju 2 – zamieszaniu, dodajmy, nieco wykreowanemu przez autora, który akurat w dziedzinie marketingu ma sporo talentu i doświadczenia. Ostatnio Audioteka.pl wycofała ze sprzedaży wersję audio tej publikacji, tłumacząc to zbyt dużymi kontrowersjami, jakie budzi tytuł (być może taką decyzję wymusił nowy właściciel Audioteki.pl, czyli Wirtualna Polska, który nie chce kłopotów na samym starcie).

Z potrzeby bliskości

Każdy z nas posiada określone potrzeby i dąży do ich zaspokojenia. Jedną z nich jest potrzeba bliskości, która u dzieci w gruncie rzeczy gra pierwsze skrzypce. Z tym że ta potrzeba nie znika, ale pozostaje w każdym z nas — również w dorosłości. Niektórzy zaspokajają ją, wchodząc w związki formalne lub nie. Inni, tworząc sieć przyjaciół, z którymi starają się utrzymywać bliższy kontakt, czasami przypominający wręcz relację, jaka łączy rodzeństwo.

Babeczki z innej beczki

Masz pytanie?
Skontaktuj się z nami