Niby mamy XXI wiek, niby wszystko wiemy, niby nic nie jest dla nas tajemnicą. Niby. Bo słuchając czasem młodzieży, dalej czerpią wiedzę od innych, od rówieśników, którzy też nic nie wiedzą, zamiast z fachowych źródeł. Moje pokolenie czytało o pierwszych miesiączkach i utracie dziewictwa w Brawo Girl a oni, teraz w necie. Czyli dalej jesteśmy w czarnej doopie.
Dojrzewanie
Dziecko jest ciekawe. Jedno wcześniej, drugie później dojrzewa, odkrywa swoją seksualność. Poznaje siebie. To od nas dorosłych zależy, czy będzie głupio eksperymentowało, czy pozyska wartościową wiedzę, opartą na faktach. Potrafisz nauczyć je składać ubrania, sprzątać, gotować proste rzeczy. Przekaż mu odpowiednią wiedzę w tej sferze. Nauczy się, jak zadbać o siebie i o zdrowie. Nauczy się, jak być odpowiedzialnym. Sami wiemy po sobie, jak to jest, kiedy człowiek, zamiast wiedzieć, się domyśla. Ile z nas w wieku 11-13 lat wierzyło teorii, że kiedy skorzystasz z toalety po mężczyźnie, albo kąpiąc się w basenie, możesz zajść w ciążę? No słucham. Palec do góry. Ooo, błagam, nie wszyscy na raz. No właśnie.
A młodzież, o zgrozo, nie boi się eksperymentować. Nastolatki w ciąży już nikogo nie dziwią. Standard? Powoli tak. A kto jest temu winien? Każdy rodzic/opiekun, który jest na tyle nieodpowiedzialny, że boi się rozmawiać z dzieckiem o tych sprawach. O święta pruderio! Ludzie!!! Ogarnijcie się. To jest nasza fizjologia. Uważasz, że jeśli nie rozmawiasz z dzieckiem na temat seksu, to tematu nie będzie? Temat zniknie? Nieeee!!!! Ono poszuka informacji gdzie indziej. I oby np. w szkole na zajęciach, z którymi tak walczą co niektórzy durnie. Wymyślając brednie o podkładaniu do plecaków dzieci tabletek na zmianę płci, to jest tak niewiarygodnie głupie, że brakuje słów, aby to skomentować. Serio?! Na takim poziomie jesteśmy, że ktoś dał temu wiarę?!
Edukacja seksualna
W niektórych szkołach, zajęcia tego typu prowadzone są przez nieprzygotowanych do tego nauczycieli. Robią tym samym dzieciakom wodę z mózgu, zamiast przekazywać fachową wiedzę. Przykłady? Te zdania padły na zajęciach u dzieciaków moich znajomych i mojego syna, zanim się zorientowałam, co się tam dzieje i go wypisałam (w tym przypadku zajęcia były prowadzone przez katechetkę).
- nie mogę wam opowiedzieć o środkach antykoncepcyjnych, bo to jest niezgodne z moją wiarą;
- nie spieszcie się tak z tym seksem, bo to jest obrzydliwe;
- na pytanie kiedy odbyć pierwszą wizytę u ginekologa, padła odpowiedz: kiedy zajedziesz w ciążę, czyli po ślubie;
- eksperymentowanie w łóżku to dewiacja;
- seks po ślubie;
A w domu słyszymy co?
- schowaj te podpaski, żeby ojciec/brat nie wiedział
- nie interesuj się, jeszcze za młoda jesteś
Wielka afera, bo matka znalazła u 16-latka prezerwatywy w biurku. Raczej chyba dobrze, bo to oznacza, że jest odpowiedzialny. Chroni siebie i partnerkę. Ale matka go opieprza. Tylko on nie rozumie za co.
Te zajęcia w szkołach, o ile są prowadzone przez odpowiedzialnych fachowców, to najlepsze, co się mogło naszym dzieciom przydarzyć. Bo jeśli rodzic nie czuje się na siłach, porozmawiać o sprawach intymnych z dzieckiem, to zrobi to za niego wyszkolona osoba. Przygotowana do tego. Uzbrojona w cierpliwość, odpowiednio potrafiąca dobrać słowa i stworzyć atmosferę luzu, żeby dziecko o nic nie wstydziło się zapytać. Młodzież bardzo chętnie rozmawia, pyta, chcą się czegoś dowiedzieć. Oczekują fachowej odpowiedzi.
Domowy bagaż doświadczeń
Z domu zazwyczaj wynosimy wstyd. Naszą wstrzemięźliwością informacyjną doprowadzamy do tego, że dziewczynki wstydzą się nosić podpaskę do szkoły. Skrzętnie ukrywają, że mają miesiączkę, bo narażą się na śmieszność. Doprowadzamy do tego, że niespodziewana menstruacja/plama na spodniach powoduje szyderę wśród młodzieży, daje powód do kpin. I nie mówię tu i chłopcach. Robią to sobie nawzajem dziewczynki. Jedna z drugiej kpi. Zamiast pomóc.
Niedawno w internecie zawrzało. Chłopak, został okrzyknięty niemal bohaterem. Ojciec dziewczyny, dziękował jej koledze, bo kiedy w szkole zauważył plamę krwi na jej spodnich, zakrył jej pupę swoją bluzą. Szok. Normalne zachowanie, które powinno być standardem, jest uważane za czyn, godny bohatera. Swoją drogą brawo dla mamy tego bohatera. Różne środowiska walczą o obecność tamponów i podpasek w szkołach. Ciężko im to idzie. Natrafiają na ogromny mur, sprzeciw, brak funduszy. Jeśli się uda w jakieś szkole, to jest to finansowane z własnych funduszy.
Nie wspomnę już o cenie środków higienicznych. Ceny tamponów i podpasek są zastraszające. Rząd udaje, że temat nie istnieje.
Z tym niedostatkiem wiedzy i z tym wstydem, wkraczamy w dorosłe życie. I niestety ma to szalony wpływ na nasze pożycie małżeńskie. Jednak przede wszystkim na naszą satysfakcję w łóżku. Osoby, takie, dla których to był zawsze temat tabu, nawet nie znają swoich potrzeb. Seks traktują jako coś wstydliwego. Ba! Coś, co jest obowiązkiem. Nie wiedzą, że mogą, wręcz powinni czerpać z niego przyjemność.
W zaciszu gabinetów
Ginekolodzy oraz seksuolodzy biją na alarm. Wzywają do edukacji. Każą czytać. A my? A my się wstydzimy. Lekarze, łapią się za głowy. Wiedza ich pacjentek jest tak uboga, iż nie dają wiary. Jest XXI wiek, a kobiety zachodzą w nieplanowane/niechciane ciąże, nie potrafią zadbać o odpowiednią higienę miejsc intymnych. Nie wspominając o satysfakcji, ze zbliżenia
— Wczoraj miałem taką pacjentkę. Zanim usiadła na krześle, już płakała, ręce się jej trzęsą. Pozwalam się jej uspokoić. Czekam. Po chwili zaczyna mówić. Dziecko ma 4 miesiące, a ona znowu jest w ciąży. Bo teściowa jej powiedziała, że dopóki karmi, w ciążę nie zajdzie. No i nie wiem, czy mam się śmiać, czy współczuć.
— Drugą badam pełen niepokoju. Ma wyraźne obrażenia wewnątrz. Widać, że jest obolała. Zastanawiam się, jak zacząć rozmowę, ponieważ przypuszczam, że kobietę zgwałcono. — Nieeee — uśmiecha się z lekkim zażenowaniem — Partner lubi na ostro.
—A Pani to sprawia przyjemność?
—Nie bardzo, ale co mam zrobić?
Wstyd
Nie rozmawiamy, nie komunikujemy się. Nie potrafimy powiedzieć, co nam sprawia przyjemność. A powinniśmy. Nikt nie czyta w myślach. Uczmy się siebie nawzajem. Mówmy partnerowi/partnerce co lubimy, czego nie. Co sprawia nam przyjemność. To nie jest żaden wstyd. Od tego zależy nasza satysfakcja. Dbajmy o to, żeby chęć na zbliżenie w nas nie umarła. Żeby seks nie był tylko obowiązkiem małżeńskim lub sposobem na rozładowanie napięcia. Niestety w wielu przypadkach tak jest.
Usłyszałam ostatnio rozmowę w autobusie:
— On jest taki brutalny podczas seksu, a ja pragnę czułości.
— To dlaczego mu o tym nie powiesz?
— Bo się boję, że jak nie dostanie ode mnie tego, czego pragnie, to pojedzie gdzie indziej. Wiesz, on ma bardzo stresującą pracę, musi odreagować.
No pięknie, pomyślałam. Nic tylko płakać.
Wstyd jest tak ogromny, tak głęboko w nas zakorzeniony, że w głowie mamy tysiące myśli.
- Co ona/on o mnie pomyśli?
- A jeśli uzna, że jestem jakaś zboczona/ zboczony?
- Czy to dalej chęć eksperymentowania/ciekawość, czy już jakaś dewiacja?
- Czy się nie ośmieszę?
- Czy jak mu odmowie, to będzie mnie zdradzał, spełni swoje pragnienia gdzie indziej, z kimś innym?
Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Musimy się nauczyć nawzajem map naszych ciał. Co jest złego, w pokazaniu drugiej osobie tego, co nam sprawia przyjemność? To trochę tak, jak z kawą. Każdy ma swój ulubiony smak. Jeden lubi z kardamonem, drugi z cynamonem, trzeci zaś czarne jak smoła espresso.
Poskromić bylejakość
Na rynku jest wiele książek, napisanych przez specjalistów. Poruszane są w nich różne tematy. Są bardzo wartościowe, napisane przystępnym językiem. Ale co my robimy? Wstydzimy się czytać. Wstydzimy się kupić. Bo co o nas pomyślą. Wstydzimy się także pytać. Kiedy jesteśmy już u granic wytrzymałości, sfrustrowani, wtedy wybuchamy. A jak wiadomo, kiedy buzuje w nas złość, padają wzajemne oskarżenia, wywlekamy brudy, jakieś nieprzepracowane tematy sprzed 10 lat. Kiedy żona/partnerka proponuje wizytę u seksuologa, mąż oburza się, pytając:
- Obcemu facetowi mam opowiadać jak się bzykamy?
- A co ja jestem jakiś upośledzony, żeby mnie obcy facet uczył jak, mam się kochać ze swoją kobietą?
- Jakoś to tej pory ci pasowało…
Wiele par doświadcza lekkiego znużenia. W sensie brakuje im bodźców, nowości. Seks im powszednieje. Nie jest niczym szczególnym. Nie pragniemy siebie nawzajem. Dlaczego tak się dzieje? Otóż moi mili dlatego, że przestajemy się starać. I nie, nie dlatego, że już nam nie zależy. Kochasz ją/jego, ale już nie musisz się starać. Bo ona/on jest twój. Już nie mówisz: kocham cię, tak często jak kiedyś. No bo po co? Przecież to oczywiste. Już nie wpadasz do domu z kwiatami i nie całujesz jej czule na powitanie.
Nie mówisz: tęskniłem. Nie wysyłasz SMS-a z obietnicą gorącego wieczoru. Zamiast koronkowej bielizny wkładasz bawełniane gacie. A on zamiast seksownych bokserek, które tak uwielbiałaś, ma na sobie rozciągnięte dresy z wypchanymi kolanami i poplamiony podkoszulek. Ty stroisz się tylko na wyjście, a w domu chodzisz w rozciągniętych legginsach i rozdeptanych kapciach. Potem masz pretensję, kiedy on pyta: dla kogo się tak stroisz?
Oburzamy się na sesji, kiedy terapeuta każe nam eksperymentować, sięgać po zabawki erotyczne. O kupieniu nie ma mowy. W ogóle w życiu nie byłaś i nie wejdziesz do sex-shopu. Już kupowanie seksownej koronkowej bielizny to szczyt twojego zażenowania, a gdybyś miała kupić wibrator czy kulki, to byś się spaliła ze wstydu. No właśnie. I tak to wszystko umiera w nas powoli.
Wspomnień czar
A pamiętasz, jak się poznaliście? Jak kochaliście się na ławce w parku. Jak zamiast kolacji, wziął cię na stole i potłukliście talerze i kieliszki? Pamiętasz, jak w kinie siedzieliście w ostatnim rzędzie i kochaliście się zapamiętale, nie zwracając uwagi, że ktoś was może zobaczyć lub usłyszeć. Jak wszedłeś z nią do przymierzalni w sklepie i całowałeś namiętnie, aż was nakrył ochroniarz i wyprosił ze sklepu? Przypomnij sobie jak cały dzień, nie wychodziliście z łóżka. Kochaliście się kilka razy, przytulaliście, sprawiliście sobie wiele przyjemności, różnymi wymyślnymi pieszczotami. Przypomnij sobie, co wtedy czuliście. Jakich emocji sobie dostarczaliście. Jak silne pragnienie było między wami. Jak trudno się wam było rozstać. Nie szkoda wam tego
Otwartość w związku to podstawa udanej relacji. Zaufanie to podstawa bezpieczeństwa. Wiara, że możemy sobie powiedzieć wszystko, o swoich pragnieniach i nie zostaniemy wyśmiani. Nie staniemy się przyczyną plotek między kumplami. Że nigdy nie usłyszymy: jaki seks, jak moją gwiazdę co dzień boli głowa lub jakie szaleństwo jak mój mąż to krótkodystansowiec, minuta i po wszystkim. Takie rzeczy nie są miłe. Poszukaj też w sobie przyczyny tego. Odpowiedz sobie na pytania. Dlaczego kiedyś było inaczej? Poszukaj przyczyny w sobie. Nie obwiniaj partnerki/partnera o wszystkie niepowodzenia.
Dbajmy o siebie, o nasze relacje o wspólne dobro. I nie bójmy się eksperymentować, rozmawiać i korzystać z pomocy specjalistów.