Większości ludziom psycholog kojarzy się tylko z pracą kliniczną. I owszem, jest to jedno z zastosowań psychologii, ale nie jedyne. W ten sposób tworzy się wizerunek psychologa, jako specjalisty od czubów.
Psychologią w relacje
Wiem, słowo czub nie jest słowem politycznie poprawnym, bo czepiając się słówek, używanie go prowadzi do pejoratywizacji osób chorych psychiczne. Jednakże pięknie oddaje to, w jaki sposób ludzie patrzą na psychologię. Tylko i wyłącznie przez pryzmat psychopatologii. A bądźmy szczerzy, wiedza z zakresu psychologii przydaje się nam wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia nie tylko z osobami zaburzonymi, a po prostu z drugim człowiekiem.
Pomaga zrozumieć jego zachowania i spojrzeć na drugiego człowieka z większą wyrozumiałością. Bo znając już procesy psychologiczne, będziemy na przykład wiedzieli, że w momencie gdy ktoś coś spartoli, będzie się usprawiedliwiał i bronił. Nie ze strachu przed odpowiedzialnością, ale choćby po to, by podtrzymać swoją samoocenę. I tyczy się to naprawdę każdego człowieka. Także samego psychologa.
Czytanie w myślach
Kiedy przyznaję się komuś, że interesuję się psychologią, w ludziach wzbudzam irracjonalny, choć realny strach typu: bo będziesz wiedział, co myślę. Psycholog nie jest nadczłowiekiem i nie wie, co myślisz, dopóki mu tego nie powiesz. Owszem, można wywnioskować dość sporo, po tym jak się zachowujesz, ale to nie tak, że od razu staniesz przed taką osobą, a on ci wygarnie prosto z mostu, czego się obawiasz, jakie sprośne fantazje miałaś tydzień temu i czy potrafisz grać na gitarze.
Po prostu będzie wychwytywał pewne niuanse, na które ktoś bez jego wiedzy nie zwrócił w ogóle uwagi. Naprawdę, jeżeli nie będziesz chciała porozmawiać z psychologiem na jakiś temat, to tego po prostu nie rób. Spokojnie, on nie wwierci się do twojego mózgu i nie wydobędzie z niego tajnych informacji z twojego życia.
Powiem ci więcej. Ludzie zajmujący się na poważnie tym zawodem, nie analizują innych dwadzieścia cztery godziny na dobę, z trywialnego powodu. Nie chcą skończyć jak Freud, który ze swoją obsesją na punkcie seksu w końcu wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Nie licząc więc internetowych specjalistów, którzy wytkną ci każde słowo, możesz porozmawiać z nim jak z kumplem.
Psychologizowanie
Wiele osób (także psychologów) doszukuje się jakiegoś głębszego sensu nawet tam, gdzie go nie ma. W ten oto sposób można bardzo łatwo wpaść w pewną pułapkę, którą notabene i ja wpadłem. Nazywa się psychologizowaniem. Czyli doszukiwaniem się Bóg wie czego w sytuacjach trywialnych.
Ktoś zbywa cię jednym słowem… No tak, pewnie to psychopatyczny i aspołeczny gość, który na widok drugiego człowiek dostaje sadystycznego natłoku myśli. Nie, on nie ma po prostu złego humoru, bo stanął lewą nogą, tylko musi być w tym coś więcej.
Ktoś zadaje pytanie o to, jak znaleźć nowych przyjaciół, to musi mieć jakieś zaburzenie psychiczne, lub chorować na jakiegoś Aspergera, bo w końcu nie może być tak, że najpierw postanowił zająć się swoją karierą, aby osiągnąć sukces i czegoś mu po prostu tak normalnie zabrakło. Nie, za tym musi się kryć coś więcej.
Przydatna, choć w nieodpowiednich rękach niebezpieczna
Osoba, która doszukuje się nie wiadomo czego w sytuacjach trywialnych i wyciąga puste wnioski z niczego, psychologizuje.
I by nie było. Uważam psychologię, za bardzo przydatną dziedzinę. Naprawdę pomaga zrozumieć wiele rzeczy. Ale wsadzanie wszystkiego do tego jednego, konkretnego worka, to czysty obłęd. Dziś psychologię wrzuca się wszędzie, a ludzi, którzy zdiagnozują ci całe spektrum zaburzeń po jednym wpisie w internecie, po prostu nie brakuje. A dla mnie jest to po prostu CHORE.