Baba na salonach nie ma hamulca. Zachowuje się jak przysłowiowa baba na targu. Plecie trzy po trzy, byle pleść. Baba na salonach skomentuje absolutnie wszystko, co się tylko skomentować da. A to, co się nie da, też skomentuje. Taki urok. Kobita jest tak święcie przekonana o swoim fenomenie, że nie sposób jej z błędu wyprowadzić. A jak ktoś spróbuje, temu biada. Baba go zeżre, przeżuje i wypluje. I do końca życia nie odezwie się. I chwała bogom. Przynajmniej jedna osoba będzie miała spokój. Zatem nie wiem, czy nadepnąć babie na odcisk, to taki zły pomysł. Ja bym podjęła rękawicę. W imię pokoju. I spokoju.
Najważniejsza strawa
— Jakiś suchy ten makowczyk. Ja, to dodaję trochę białka, żeby był bardziej pulchny.
— Przesolone te kotlety i jakieś takie twarde, za dużo bułki.
— A ten rosół… Mętny jakiś, pewnie szumu nie zebrała.
— Tort suchy, źle nasączony, mdły jakiś. Ja, to cytryny i spirytusu do sączka dodaje, wtedy jest, taki jak trzeba. Wszystkie sąsiadki się zajadają. A ta Hanka, wiesz ta, co ta córka starą panną jest, to przepis chciała, ale jej nie dałam.
— Jak starą panną, jak ona ma 25 lat?!
— No, co? Ja wyszłam za mąż, jak miałam 17, a i to późno, bo ten Bronek od Maciejaków to już dawno za mną latał.
Po czym za chwilę dodaje:
— Popatrz, ta córka Kryśki, to taka latawica. Dziewucha 16 lat, a już wymalowana, kiecka przykrótka i tylko za chłopakami lata. Będzie Kryśka bawić wnuka, ino zaraz patrzeć.
Kyrie elejson babo, toć się zdecyduj!!!
Modnie i wygodnie
— Co ona za sukienkę włożyła. Taka skromna. Może kasy nie mieli. Suknia ślubna to falbany powinna mieć, pufy na rękawach, a nie jak halka.
— A może jej się taka podobała?
— Eee tam podobała się. Sucha ona taka, figury nie ma, to by chociaż wyglądała, a nie jak ulijanka. Kok jakiś, a nie te liche włosiny jak topielica.
— Ważne, że jej się podoba.
— Ale ludziom się nie podoba!
— Matko i córko, a ta od Gromulaków gruba taka, a w takiej kiecce przyszła. Toć wszystko na wierzchu, jak się schyla. Nogi takie, że jeszcze beczka kapusty i zima z głowy. Jak fortepian. Wstydu nie majo, teraz te młode!
— A ten chłopak Kaśki Stachowej, to też jak przestępca.
— Jaki znowu przestępca?!
— No pomalowany cały, jak głupi albo z więzienia, i taki napakowany, jak mafiozo.
— Ciociu, co ty opowiadasz? Tatuaże chłopak ma i wysportowany jest, na siłownię chodzi.
— Aha, akurat, taki wysportowany, a Stach sam drzewo rąbie. Jak taki wysportowany, to drzewo powinien trzaskać ino dudni, a nie tylko wystroić się i do miasta. Pewnie narkotyki, jakie bierze i ludzi porywają, jak tą Elif (serial turecki), biedne dziecko, tyle przeszło.
— Ciociu, ale to serial. To nie jest prawda, to tylko scenariusz. Wymyślony!
— Oj tam, nie mądruj mi się tu. Nie tak cię matka wychowała, żebyś starszym pyskowała. A tego Taryka tak nienawidzę, za tą krzywdę Elif, że jak bym go spotkała na ulicy, to bym mu powiedziała do słuchu.
Prezenty
— Co znowu ciocia prycha?
— No bo co to za moda, z tym żarciem dla psów!?
— No pięknie ciociu to wymyślili. Zamiast kwiatów, które i tak uschną i pieniądze w błoto, to zarządzili, żeby karmę dla psiaków kupić i zawiozą do schroniska. Piękny gest.
— A idź! Kwiatki to kwiatki. Do kościoła można potem zagnieść. A nie każdy wystrojony i worek żarcia dla psów niesie! Skandal! I ta lista prezentów. Kto to widział?
— No dobrze pomyślane. A tak potem 3 miksery, 12 kompletów pościeli, 9 zestawów sztućców i 7 patelni.
— Nie przeterminuje się. Prawdziwa gospodyni by wykorzystała.
— Ale po co ciociu? Patelnie to ona sobie sama może kupić. A tak spisała co jej potrzebne, żeby nie dublować. Bardzo dobrze wymyślili.
— Ale żeby wiertarkę na wesele? No głupie to!
— Nie głupie, tylko praktyczne.
— Idź, ty głupia jesteś, taka sama jak i oni.
Coś dla ducha
— Ale ksiądz piękne kazanie powiedział.
— ….
— Co się nie odzywasz? Pewnie nie słuchałaś! Wy młode, to tylko iść i oczami strzelać za chłopakami, chichotać się po kątach.
— A ty widziałaś, jak ta Maryśki córka gapiła się na tego chłopaka od Antczaków?
— Ciociu, toż oni się spotykają od dwóch lat.
— Jak spotykają, toż ona po rozwodzie jest i dzieciaka ma?! Chłopakowi życie zmarnuje.
— No i co z tego, że po rozwodzie? To już szczęśliwa nie może być? Nie ma prawa?
— Jezusie, dopiero nieszczęście u Antczaka. Dlatego pewnie ona tak ostatnio płakała w kościele.
— Ale powiem ci, że ten kościelny to głosu nie ma. Buczy jak stary baran. Że też ten nasz ksiądz go trzyma.
— Trzyma, bo łoją alko razem i w karty grają.
— Co ty gadasz Anulka, toż pokara cię, do piekła pójdziesz, za takie pomówienia.
— Jakie pomówienia? A po kolędzie przyszedł ostatnio pijany? Jak bela!
— Oj tam zaraz pijany. Ksiądz też człowiek, błądzi.
— Nooo ten błądzi na ostro, bo co i rusz nierównym krokiem chodzi.
— Aaaa nie gadaj mi tu głupot. Nie dam złego słowa nie niego powiedzieć. Lepszego księdza u nas nie było.
— No nie było. Ostatni był na parafii 60 lat. I wszystkich krótko trzymał.
— No a ten ludzki przynajmniej, pogada, pośmieje się, wypije kielicha. A tamten tylko ręce złożył i modlił się, w kościele ino siedział, do ludzi nie wychodził. Dziwak taki!!!
Tance, hulanki, swawole
— Ale ten zespół to jakiś taki…
— Toż dobrze grają, co się cioci nie podoba?
— Aaaa tam, same jakieś takie porąbane te piosenki. Krawczyka by zagrali, Jantarkę…
— Taaaa i może jeszcze Połomskiego?
— No toć przecież, że tak. A nie takie umca umca. Te małolaty skaczą. Nawet to to tańczyć porządnie nie umie. Kręcą się jak bączki albo karuzela jaka. Głupie to jakieś. Kiedyś to się tańczyło. W parach, pięknie. Kroki były, uczyliśmy się. Walc, tango.
— Ale jak walc, tango? Na weselu?
— No a gdzie? Na pogrzebie?! Nie bądź głupia!
— No, ale wesela są po to, żeby się bawić, pośmiać, wyskakać.
— Wyskakać. No trzymajta mnie, bo nie wytrzymam! Idź skakać do lasu, albo na łąkę. Skakać na weselu będzie, jak źrebię na pastwisku.
Wspomnień czar
— Najlepsze wesele to było u Włodka spod lasu.
— Jakiego Włodka?
— Nie znasz. Już 7 lat jak Włodek nie żyje.
— A ty jeszcze, jego wesele wspominasz?
— Bo to było wesele, co ma wszystkie wesela pod sobą. Świniak był na rożnie, ognisko było w nocy, bimbru napędzili dwie beczki. A nie to, co tutaj, 3 ziemniaczki, kotlecik taki mały, zasuszony taki, jak podeszwa jakaś. Łyżeczka suróweczki. Ciasta po kawałeczku. Wódki dali dużo, ale do wódki, to jeść trzeba. A tak się spiją wszyscy, oooo i będzie po weselu. U tego Włodka to 2 dni wesele trwało. Najedli się wszyscy, napili. A i Bronek się z Mańkiem pobił.
— O matko to wesele zepsuli!
— A gdzie tam zepsuli. Wesele bez bójki, to nie wesele.
— Dziwne masz ciociu pojęcie udanego wesela
— Wy młode, bawić się nie umieta.
Żona do tańca i do różańca
— Te oczepiny jakieś takie nie po mojemu. Widziałaś, jak ta Wiola po welon się pchała. A kto ją chciał będzie, jak ona taka wymalowana i pyskata.
— Nie pyskata, tylko wie, czego chce. A że zadbana to źle?
— Dziecko, żona to musi chłopu obiad ugotować, dzieci urodzić, posprzątać, uprać musi umieć. A ta jak będzie prać, jak paznokcie ino wymalować i do fryzjera chodzi co miesiąc.
— Ciociu, ale żona to niesłużąca. Mogą wspólnie to wszystko zrobić. Chłop też może sprzątać, ugotować, dzieci pilnować.
— No chybaś głupia? Nie pij więcej. Szkoły skończyłaś, niby mądra taka, a głupia jednak. Chłop sprzątał będzie i dzieci planował. Oszalałaś?!
— No skąd, nawet urlop tacierzyński jest.
— Nooo, chyba jak żona dwie lewe ręce ma. Jak ta Wiola właśnie. Może to dlatego tak wymyślili. Ale według mnie to głupota. Te miastowe, to już same nie wiedzą, co wymyślić. Psują tym młodym w głowach. Wracają później do wsi i rewolucje robią. A potem się ino rozwodzą. Chłop to chłop. Z roboty wróci, to obiad chce mieć na stole. W sobotę wypić z sąsiadem, a nie pranie robić czy gary myć.
— Tak? A żona co? Też pracuje. Dom posprzątać, dzieciaki przypilnować, ugotować, uprać, poprasować.
— No to jaka to praca? Każda kobieta, ale taka wiesz, prawdziwa, to robi to dla przyjemności.
— Noo ładna mi przyjemność. Chłop pobawić się, telewizorek, gazetka, piwko, a żona w kierat.
— A idź głupia, ty widzę, prędko za mąż nie wyjdziesz, jak i ta Wiola.
— No i dobrze. Nie dam się wykorzystać. Ciociu, równouprawnienie jest. Jak chce mieć w domu porządek, niech sam poodkurza. Albo ugotuje. Co mu w ręce?
— A idź, nawet nie bluźnij. Oj dziecko, dziecko. Naoglądasz się tych filmów, książek naczytasz, a życie sobie.
— Nie sobie ciociu, nie sobie. Nasz Marek Agnieszce pomaga.
— Taaaa i kolegów nie ma, bo się śmieją z niego na wsi, że pod butem u Agi siedzi.
— Ale jakoś nie narzeka.
— A ty tam wiesz, czy nie narzeka.
— Szczęśliwi są. Zakochani. Dzieci śliczne, za granicę jeżdżą w każde wakacje, dom piękny mają, dwa samochody.
— Ciekawe skąd na to wszystko pieniądze mają. Za granice jeżdżą, myślałby kto, jakby nad nasze polskie morze nie mogli jechać. Góry takie piękne. W czym ta Tunezja, czy jaka inna lepsza? Pojadą, pochorują się jeszcze. Tymi samolotami strach latać. Językiem dziwnym jakimś gadają.
— Ciociu, świat zwiedzają. Po angielsku się porozumiewają. Wykształceni są, to i pracę dobrą mają. Agnieszka jest tłumaczem a Marek programistą.
— Taaa w domu siedzą i kasa sama im płynie jak rzeka jakaś. Ty mi głupot nie opowiadaj. Ja, takiej pracy nie uważam. O! Na wuja Zdzicha popatrz. Pójdzie na budowę, każdy go szanuje, bo fachowiec dobry. Wszystkie nowe domy w okolicy stawia. I jakoś na wakacje nie jeździ, bo zarobiony chłop. I żyje.
— No zarobiony, bo jak dzieci siódemkę natrzaskał, to i robić musi w koło, żeby gromadę wyżywić.
— Bóg dał dzieci, to i da na dzieci.
— No, póki co, to Zdzichu się zaharowuje, bo jakoś mu ten Bóg słabo pomaga i dać nie chce.
— Nie bluźnij. Prace ma. Dzięki Bogu.
— Pracę ma, bo dobry fachowiec jest, a nie dzięki Bogu.
— Ale Bóg mu talent dal!
— Oj ciociu, ty to wszystko tak dookoła rozumiesz. Jak się uprzesz, to tak zakręcisz kota ogonem…
— Prawdę ci mówię i tyle. Życia nie znasz, jeszcze się nauczysz. Wspomnisz moje słowa…
To wesele nie dla wszystkich było udane. Choć ciocia bawiła się wybornie. Niech Was ręka boska broni, siadać koło takiej cioci. Na jakichkolwiek imprezach. No, chyba że chcecie popełnić samobójstwo, to powodzenia. Ciocia górą.
Ps. A już w żadnym wypadku, nie stańcie się taką ciocią. Pilnujcie się drogie Panie, wszak nigdy nie wiadomo, kiedy takie babsko się w was objawi.