Ósmego października mamy do czynienia z sympatycznym nietypowym świętem – Dniem Ośmiornicy. Pewnie może wydać się to dziwne, bo co może być ciekawego w tym osobliwym stworzeniu i czym sobie zasłużyła na świętowanie.
Ośmiornica jest niezwykła sama w sobie, bo nie wiem, czy wiecie, ale ma to zwierzę aż trzy serca! Wyobrażacie sobie człowieka z trzema sercami? Kochać razy trzy! Rozpaczać razy trzy! Trzy razy więcej kawy potrzeba, żeby takie napędzić o poranku do działania. Trzy razy tyle melisy, żeby je uciszyć. To dopiero byłoby szaleństwo! Samo zwierzę wydaje nam się dość duże, a czasami wręcz olbrzymie, ale interesujące jest to, że gdy przychodzi na świat jest dosłownie wielkości pchły. Nie wiem, jak ta bidulka nie ginie w wielkim oceanie. Z drugiej strony, to dlatego pewnie z niej taka cwana bestyjka, która potrafi się maskować, chować i zaskakiwać ciekawskich filmowców i fotografów. To bardzo inteligentne zwierzę. Za to smutniejszą ciekawostką jest fakt, że niestety bywa zjadana dosłownie „na żywo” w jednym kraju – w Korei. Oj, to nam się nie podoba, ale cóż, co kraj to obyczaj.
Jednak nie o tym chciałam Wam napisać, bo ośmiorniczka kojarzy nam się obecnie z niesamowitą akcją, która jest mi wyjątkowo mocno bliska. Otóż w Danii powstała akcja pt.„ Ośmiorniczka dla wcześniaka”. Pewnie o tym słyszałyście lub nawet brałyście w niej udział, bo jest też propagowana w naszym kraju. Nie wiesz, o czym piszę? Już wyjaśniam. Wyobraź sobie malutką, robioną na szydełku zabawkę o kształcie ośmiorniczki. Ma ona słodkie zakręcone odnóża, które przypominają pępowinę mamy. Właśnie z tą myślą powstała akcja, która obiega świat. Rękodzielnicy tworzą takie sympatyczne zabawki i przekazują je do szpitali na oddziały neonatologii, bo tam leżą maluszki, które bardzo potrzebują bliskości mamy.
Niestety wiem, jak to jest, bo sama jestem mamą już dorosłego wcześniaka urodzonego w 27 tygodniu. Wiem, jak to jest, kiedy taki maluszek podłączony do respiratora jest rozdzielony z mamą. Serce matki płacze każdego dnia pełne nadziei, że wszystko się dobrze ułoży. Jednak, gdy wychodzisz z sali, gdzie musi zostać twoje maleństwo, to bardzo pragniesz, żeby miało coś przy sobie takiego od serca. Nasz Tomek leżał pod respiratorem 42 dni i potem jeszcze kolejny miesiąc w inkubatorze. Nie miałam tego szczęścia, żeby mój synek miał taką ośmiorniczkę przy sobie. Spędzałam z nim tyle godzin, ile tylko mogłam, ale w nocy musiał być już sam, pod opieką wspaniałego personelu, który jednak nie jest w stanie zastąpić każdej mamy. W końcu dzieci niestety jest tam wiele. Jestem im niezmiernie wdzięczna, że ratowali naszego syna najlepiej jak potrafili, ale wiem, że taka ośmiorniczka byłaby wdzięcznym elementem psychologicznym wspomagającym tak dziecko, jak i mamę.
Wcześniaków w Polsce rodzi się bardzo dużo. Obecnie coraz więcej z nich jest ratowanych. Niektóre są tak maleńkie, że ważą mniej niż pół bochenka chleba. Warto wspierać takie akcje, bo myślę, że dzielenie się sercem jest jednym z najpiękniejszych odruchów ludzkich. Pisząc ten artykuł chciałabym też podziękować wszystkim, którzy to robili i nadal czynią, tworzą ośmiorniczki dla wcześniaków. Jesteście niesamowici, bo poświęcacie swój czas oraz materiały na rzecz tych maleńkich istotek. Kłaniam się Wam nisko. Wierzę, że dobry świat Wam to wynagrodzi. To święto jest też Waszym!
Zatem jak widzicie, niepozorne, na pierwszy rzut oka święto nabiera nowego znaczenia. Nie wiem, czy powstawało z tą myślą, ale myślę, że śmiało zasługuje na połączenie tych faktów i mówienie o tej niesamowitej akcji nie trzech, a tysięcy serc.
fot. Pexels