Od dłuższego czasu przyglądam się zamieszaniu, jakie wywołała publikacja książki Piotra Krysiaka Dziewczyny z Dubaju 2 – zamieszaniu, dodajmy, nieco wykreowanemu przez autora, który akurat w dziedzinie marketingu ma sporo talentu i doświadczenia. Ostatnio Audioteka.pl wycofała ze sprzedaży wersję audio tej publikacji, tłumacząc to zbyt dużymi kontrowersjami, jakie budzi tytuł (być może taką decyzję wymusił nowy właściciel Audioteki.pl, czyli Wirtualna Polska, który nie chce kłopotów na samym starcie).
Z pewnością szumu będzie jeszcze sporo – ostatecznie, im go więcej, tym lepsza sprzedaż. Co ciekawe – im więcej głosów krytycznych, tym większe zainteresowanie połączone z wyciąganiem pieniędzy z portfela.
Może to i dobrze, bo Krysiak w swym dziele zwrócił uwagę na pewne – jakby to określić? – niepokojące zjawisko, toczące część naszego społeczeństwa. Jak sam to określił – chodzenie na skróty po sukces finansowy. Może niepotrzebnie owijam w bawełnę, bo i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o proceder atrakcyjnych celebrytek, które zarabiają na świadczeniu usług seksualnych w najbogatszym mieście Bliskiego Wschodu – oczywiście nie biednym Beduinom za garść daktyli, ale szejkom, których stać na wykupienie każdej możliwej usługi.
A panie nie mają nic przeciwko temu, bo ostatecznie za pracę, która pewnie nie jest cięższa od roboty na przodku w kopalni (ale pewien nie jestem, nie znam tego biznesu) zarabiają duże pieniądze. I to jest bardzo zły przykład dla młodych ludzi, którzy są gotowi zaakceptować taki pomysł na życie i wyśmiać bajki o uczciwym, porządnym życiu, serwowane przez rodziców.
To wszystko prawda, ale… Ale afera wokół Dziewczyn z Dubaju 2 nie dotyczy zjawiska en bloc; nie rozprawia się ze zjawiskiem krypto-prostytucji celebrytek. Rozprawia się z jedną pogodynką, której zostały przypisane dubajskie przygody i tak naprawdę jest formą publicznego linczu. Nawet nie jestem pewien, czy Piotr Krysiak miał zamiar, aby kogokolwiek linczować (w książce występuje ona pod nieco tajemniczą tożsamością) – tak jednak wyszło, i tej rzeki nie da się już zawrócić. Wszyscy wiedzą, o kogo chodzi i o co chodzi, nawet jeśli nie wiadomo z kim, co i za ile.
Rzecz w tym, że to, co ta pani robiła w Dubaju to jej osobista sprawa – jeśli nie trafiła do łóżka pod przymusem, jako ofiara handlu żywym towarem, odurzona tabletką gwałtu, to nam nic do tego! Jest osobą dorosłą, ma prawo decydować o swoim życiu i spotykać się z tym, z kim chce. A my nie powinniśmy w ogóle tego komentować – to nie nasze życie.
W ostatnich latach media plotkarskie stały się solą dziennikarstwa – ludzie chcą czytać wyłącznie o życiu intymnym gwiazd (jakie czasy, takie gwiazdy) i pchają się z butami do ich łóżek. Już nawet polityka przestała nas interesować, no, chyba że trafi się jakaś żona polityka, która wrzuca do sieci swoje roznegliżowane zdjęcia…
Zresztą książek utrzymanych w podobnym tonie jest wiele, choćby głośne Żony Konstancina Eweliny Ślotały, która opisała koszmar, jaki przeżyła w związku z bogaczem.
Ktoś powie: przygadał kocioł garnkowi! W czym lepsze twoje Masa o kobietach polskiej mafii od Dziewczyn z Dubaju? To ty przecież – razem ze świadkiem koronnym Jarosławem S. – ujawniałeś fakt, że uczestniczki konkursów piękności notorycznie trafiały do łóżek pruszkowskich gangsterów i robiły to jak najbardziej dobrowolnie?
Fakt, pisaliśmy o tym, ale panie, występujące w książce, zostały przeze mnie bardzo dokładnie ukryte – zarówno ich tożsamość, jak i konkursy, w których występowały. Tak, żeby nikt się nie domyślił, o kogo chodzi (a ten, kto się domyślił, z reguły i tak znał prawdę). Chodziło nam mniej więcej o to, o co w pierwotnym zamyśle chodziło Krysiakowi – o pokazanie patologii na szczytach; o wykazanie, że mało kto zasługuje, aby go traktować jako elitę. I o to, że za wieloma lukrowanymi sukcesami stoją przestępcy.
Skupienie się na jednej osobie, na telewizyjnej prezenterce, a nie na całym procederze mocno zmienia optykę – już nie potępiamy wynaturzeń społeczeństwa i jego chciwości, ale zadowalamy się, że znaleźliśmy jedną winną i wystarczy ją napiętnować, a wszystko wróci do moralnego ładu. Nie, nie wróci. A my, naszym zainteresowaniem, napędzamy ten biznes…
Artur Górski – polski dziennikarz, korespondent wojenny oraz pisarz.