Joanna Brodzik to talent i piękno, albo piękno i talent. I ogrom dobra. Gdy dopadł mnie covid, przybyła z odsieczą w postaci wielkiego (nie widziałam nigdy wcześniej tak wielkiego) słoika z rosołem. Gdy go jadłam, pomimo gorączki i bólu, jaki odczuwałam, moje ciało czerpało przyjemność. Miałam wrażenie, że potrawa rozpływa się we mnie z najprawdziwszą miłością. To była swoista medytacja. Proszę się nie śmiać, naprawdę tak było. Gdy powiedziałam o tym Joannie, odrzekła, że tak smakuje UMAMI. Poznajcie proszę UMAMI i poznajcie proszę Joasię od strony kulinarnej, ale nie tylko.
MK. Jak określisz Umami? Czy jest to filozofia, skupiająca się na doświadczaniu świadomego jedzenia?
JB. Umami to piaty po słodkim, słonym, gorzkim i kwaśnym smak uznany oficjalnie dopiero w 2000 roku. Słowo pochodzi z języka japońskiego i oznacza pełny, mięsny, bulionowy. Mimo, że znamy go wszyscy, zdefiniował go profesor Ikeda podczas badań nad wypreparowaniem naturalnego glutaminianu sodu z glonów. Przetłumaczyłam je na swój własny użytek jako „smaczliwe”. Rozbawiło mnie podobieństwo tego japońskiego słowa do naszego rodzimego związku frazeologicznego „jak u mamy”, pięknie oddającego smak przyprawiony czyjąś miłością. To dla mnie kwintesencja prawdziwego umami. Karmienie siebie i innych z uwagą i czułością.
MK. Od czego rozpoczęła się twoja przygoda z Umami?
JB. Książkę „Umami. Opowieści i przepisy” zaczęłam po miesiącu lockdownu. Pierwszy napisany rozdział był eksperymentem, a właściwie deska ratunkowa wobec lęku o przyszłość, braku pracy i poczucia bezpieczeństwa. Nie wiedziałam, że ją skończę, a tym bardziej, że ten powstały z pierwszej rozpaczy złapanej deski stół, będzie coraz dłuższy i dłuższy! (śmiech)
MK. Czy proces gotowania, a potem smakowania może nieść dla nas jakąś opowieść?
JB. Moja mądra Babcia Jadzia mawiała: to od ciebie zależy, co zrobisz z dwoma jajkami, które masz. Możesz zjeść je ugotowane na twardo, tkwiąc przy lodowce i złorzecząc na los, albo utrzepać z odrobiną lodowatej wody puszysty omlet, nakryć pięknie stół, zapalić świece i podzielić się tym uroczystym posiłkiem z kimś bliskim. Na koleje życia często nie mamy wpływu. Mamy natomiast zawsze wybór jak się wobec nich zachowamy.
MK. Co możemy odkryć dla siebie, doświadczając Umami?
JB. Każdemu z nas smakuje coś innego i umami dla każdego z nas znaczy coś innego. Poznajemy smak i moc umami jako niemowlęta. Mleko matki jest umami. Rozumiejąc cudowność i wpływ na nasz dobrostan naturalnego glutaminianu sodu, który jest obecny w wielu produktach, takich np. jak parmezan, bulion, pieczone jabłko czy pomidory możemy pełniej cieszyć się życiem. Przynajmniej ja tak mam. (śmiech)
MK. Czy szykując potrawy, zastanawiasz się nad kulinarnymi podróżami po świecie? Chodzi mi o to, czy miewasz chęć najpierw posmakować jakiegoś regionu, a dopiero potem wybierasz potrawę do przyrządzenia?
JB. Wielokrotnie zdarzało mi się celowo wybierać konkretną destynację, by móc delektować się greckim czy tajskim umami. A kulinarne podróże odbywam co dzień w swojej kuchni wybierając potrawy i przyprawy i przygotowując dania z różnych stron świata. Dla mnie to dowód na względność czasu i przestrzeni!
MK. W swojej książce oprócz przepisów serwujesz czytelnikom opowieści. Która z nich jest ci najbliższa?
JB. Wiele w tej książce smakowitych, mam nadzieję, okruszków mojego życia. Czytelnicy najmocniej rezonują z opowieścią o „schabie wielokrotnie odcinanym”. I dla mnie ta historia jest ważna, bo opowiada o mojej rodzinie i pozwala chyba wielu ludziom zajrzeć sobie w serce.
MK. Czy masz swoje ulubione kulinarne miejsca i czym się raczysz na poprawę humoru?
JB. Odpowiadam na Twoje pytania z Andaluzji. Jest poranek, siedzę w Maladze przy wylocie rzeki, w oddali widzę port. Jest pięknie, jesiennie, miękkosłonecznie… Za chwile zanurzę się w zapachu świeżo parzonej, aromatycznej kawy ze spienionym mlekiem i odrobiną likieru pomarańczowego i ugryzę kawał chrupiącej bagietki z rozpływającym się w ustach cieniusieńkim plasterkiem Hamon Iberico – wspaniałej, dojrzewającej szynki suszonej pod andaluzyjskim słońcem. Nad głową mam drzewko mandarynkowe uginające się od zielonych jeszcze, niemniej obłędnie pachnących owoców.
MK. Co jest magicznego w gotowaniu?
JB. To, że za pomocą uważności i czułości zmieniasz składniki w pokarm dla ciała i duszy. I możliwość spotkania wokół stołu, pracy zespołowej podczas przygotowań, doświadczanie i celebrowanie Wspólności.
Polecam uwadze, „Umami. Opowieści i przepisy” Joanna Brodzik, wydawnictwo Znak Koncept.
Pamiętaj, jesteś super! Tak, Ty!
fot. prywatne archiwum Joanny Brodzik