Jak to jest, że czasami spotykamy na swojej drodze ludzi, których nie lubimy od pierwszego wejrzenia. Ale bywa i wręcz przeciwnie, a nawet – co lepsze – zakochujemy się w nich? Skąd pochodzi ta cała magia przyciągania i odpychania? Ponoć winne są feromony. Jednak czy to nie też tak, że wiele zależy od chwili, od naszego nastroju, od tego, co szepcze do nas nasze ukryte ja?
Osobiście tak mam, że zakochuję się w ludziach, którzy mają w sobie coś charakterystycznego. Są to oczy, barwa głosu, często też cechy takie jak, otwartość, umiejętność słuchania. Mówią, że nie należy człowieka oceniać po okładce, ale jakże często to nasze podstawowe emocje wywołują w nas przychylność do danej osoby lub automatyczny wstręt. Jesteśmy sumą doświadczeń i w naszym ukrytym „ja” chowają się liczne obrazy. Już od dziecka tak działamy, że stawiamy na instynkt. Późniejsze doświadczenie sprawia, że intuicję spychamy gdzieś w głąb nas. Stawiamy na doświadczenie, ale prawda jest taka, że często, jeśli mieliśmy trudne doświadczenia w dzieciństwie to jest w nas wiele ograniczeń. Niejeden raz słyszałam lub sama mówiłam: „Ach, gdybym zaufała intuicji!”

Zatem czy nasze udane lub nieudane związki nie są skazane od początku na zagładę lub zwycięstwo? Może instynktownie byśmy uciekli od naszej połówki jabłka, która od początku była śliwką robaczywką lub po prostu słodką gruszką?
Zdarzyło mi się ostatnio przysłuchiwać dwóm kobietom pijącym kawę w restauracji. Jedna z nich stwierdziła, że dopiero teraz, będąc kobietą po pięćdziesiątce, pierwszy raz się zakochała. Opowiadała o rodzinie, o dorosłych dzieciach. Co ciekawe opowiadała z czułością o mężu, z którym spędziła czas, ale jak zauważyła, „nie był on TYM naj.” Głupio mi było tak siedzieć i słuchać, ale na tyle głośno rozmawiały, że po chwili podeszłam i przeprosiłam ją, że się przysłuchuję, ale mam do niej pytanie:
– Chce pani zostawić męża?
Kobieta uśmiechnęła się pięknie do mnie, wcale nieobrażona faktem, że siedząc za jej plecami słyszałam rozmowę, odpowiedziała mi bardzo interesująco:
– Widzi pani, czasami choć się nie szuka, to się znajduje szczęście w najdziwniejszym momencie życia. Tak, rozwodzimy się z mężem, bo nie chcę być tylko kochanką, chcę być kimś kochanym.
No cóż, życie samo się plecie dziwnie. Pisze scenariusze za nas. Jednak jak mawiała moja prababcia: „Dziecko, nie znajdziesz nic, jeśli tego nie szukasz”. Zatem, czy to nie jest tak, że zakochujemy się kolejny raz, bo coś się wypala w naszym wcześniejszym związku? Ile musi się zmienić u dwojga, żeby wyjść na poszukiwanie kolejnego szczęścia? Co z zasadą, że mamy być ze ślubnym do tak zwanej grobowej deski? A może to jakieś ogólnie nałożone na nas normy sprawiają, że trzymamy się starego związku wedle zasady, że jak się powiedziało A to trzeba dotrzeć do końca alfabetu? Tyle trudnych pytań i nadal brak wyczerpujących odpowiedzi.
Mówią, że są związki związane z porami roku. Jesienne trwają do lata, bo spotykają się, żeby przetrwać chłody i ciemność, która nas zaczyna otaczać, żeby na wiosnę się rozpaść w pierwszych promieniach słońca. Są związki letnie, które są pełne namiętności, ale jakże ulotne, gdy człowiek wraca do domów z podróży. Czy w tym czasie używamy intuicji, czy też raczej kieruje nami chwila? Część związków przetrwa niejedną porę roku razem. Jednak czy każdy ma szansę na wieloletnie bycie razem? Prawda jest taka, że nie ma prostej recepty na uczucia i odczucia. Jednak wierzę, że warto ufać intuicji. Czasami po prostu warto się zakochać, bo to uczucie nas uskrzydla. Warto otaczać się ludźmi, którzy sprawiają, że czujemy się przy nich kompletni. Wspaniale jest być blisko tych, przy których możemy być sobą, tych, którzy sprawiają, że nasza dusza i ciało oddychają pełnią życia. Właśnie nadeszła jesień. Życzę Wam zakochiwania się w czyichś oczach, w czyichś czułych dłoniach, w słowach, które Wam ktoś podaruje. I nie myślcie, czy to na chwilę, czy na dłużej. Życie jest za krótkie, żeby dzielić włos na czworo.
fot. Pexels
Pięknie napisane i jak zawsze w sedno;)
Dzięki Joluś😘
Jestem za 🙂 Znam takie związki, w których wszystko już dawno posypało się- nie ma nic a jeden/na z osób związku klejem kropelka lub innym każdego dnia dokleja to co się dalej odkleiło. Znam też wiązki, w których taki „skok w bok” przyczynił się do naprawy swojego związku. Kto to wymyślił powiedzenie „jak dwie połówki jabłka”! Przecież to nieprawda. Jako przekrojone na pół już nigdy nie będzie takie samo.
Ładna metafora… To prawda, życie jest zdecydowanie bardziej skomplikowane, niż prosta teoria o dwóch połówkach jabłka…
Piękne, prawdziwe, życiowe:)
Dobrze przeżyć ulotne zakochanie, daje ono powiew świeżości, tzw. motylki, człowiek wtedy buja w obłokach. Jeśli marzy nam się trwała relacja to uważam, że najlepiej działają te oparte na przyjaźni, jeśli masz przy sobie bratnią duszę to nie ma nic piękniejszego niż ukoronowanie tego wzajemnym uczuciem. 🙂
Jak zawsze z przyjemnością przeczytałam artykuł Pani Joli
Dziękujemy pięknie!!!