Ostatnio uczestniczyłam w babskim spotkaniu po latach. Z pozoru zwykły zjazd, jakich wiele. Co jakiś czas, ktoś wychodzi z inicjatywą zorganizowania takowego i czasem dochodzi do niego łatwiej, a czasem trudniej. Jednak zawsze spotkanie te budzą wiele emocji.
Opowieści o udanym życiu
Stanowiłyśmy paczkę pięciu przyjaciółek. W czasie studiów trzymałyśmy się razem. Razem mieszkałyśmy w akademiku, razem imprezowałyśmy i się uczyłyśmy. Byłyśmy sobie bardzo bliskie. Po studiach jak to często bywa, każda poszła w swoją stronę i nasz kontakt opiera się obecnie na rozmowach internetowych i telefonicznych.
Spotkania tego typu zawsze przebiegają w podobny sposób. Po krótkich wymianach uprzejmości pada jak zawsze, podczas takowych okazji: Co słychać? Zawsze zacznie ta, u której życie układa się jak po maśle, a przynajmniej gdy opowiadająca bardzo by chciała, aby tak było to odebrane.
Tutaj pole do popisu mają opowieści o udanym życiu uczuciowym, niesamowitej karierze zawodowej, idealnych dzieciach, które oczywiście wychowywane są w duchu najnowszych trendów psychologicznych. Rodzina mieszka w pięknym domu tuż za miastem. W ogrodzie biega pies, najlepiej labrador, w tle dzieci pluskają się w przydomowym basenie, a obok owa kobieta leży na leżaku w najmodniejszym bikini, eksponując idealną figurę.
Sielanka. Istna sielanka i tło do katalogu szwedzkiego sklepu. Reszta koleżanek w tym czasie uśmiecha się od nosem i mówili coś w stylu: oj to wspaniale Haniu. Bardzo się cieszymy, bla, bla, bla… tak bywa.
Która następna?
I tutaj zaczyna się niezręczne milczenie, które zazwyczaj owa Ania, Hania czy Marzenka próbuje przerwać i pyta nieśmiało: Kto następny? Może Ty Marysiu?
Marysia odpowiada niespiesznie, że u niej to w zasadzie nic ważnego. Wszystko po staremu, nadal mieszka w kawalerce, więc uznaje, że nie ma się czym chwalić. Nie ma stałego partnera, rozwiodła się dwa lata temu i nie chce o tym rozmawiać. Marysia z całych sił stara się powiedzieć, jak najmniej, jednocześnie chcąc pozostawić dobre wrażenie. Mimo to atmosfera trochę siada, więc w ruch idzie wino, ktoś patrzy w dal, ktoś uśmiecha się pod nosem. Ktoś inny próbuje przekonać pozostałą trójkę do zwierzeń. Widać jednak, że dziewczyny nie chcą opowiadać.
Ciąża łagodzi atmosferę
Wtedy odzywa się koleżanka w ciąży, nazwijmy ją Ola, opowiada, jak wspaniale się czuje, choć tak naprawdę starała się o tę ciążę kilka lat. Kilka bardzo trudnych lat, ale nie wspomina o tym ani słowem. Cały czas trzyma się za brzuch, opowiada o kompletowaniu wyprawki, o wyborze wózka i zaklepanej już najlepszej w mieście prywatnej położnej. Z wiadomych przyczyn Ola wina nie popija, w jej kieliszku widać wodę mineralną, specjalnie dedykowaną kobietom w ciąży.
Cudowna, anielska atmosfera. Wszyscy się uśmiechają i życzą szczęśliwego rozwiązania.
Francuskie życie
Następnie wszyscy zwracają się w kierunku Magdy. Magda zaraz po studiach pojechała na wakacje do Francji i już z nich nie wróciła. Podczas zwiedzania Paryża poznała cudownego Jean Pierre’a, co prawda osiemnaście lat starszego, ale jak wszyscy dobrze wiemy, wiek to tylko cyfry, nic nieznaczące cyfry. Wspomniany Jean Pierre porzucił dla niej żonę i razem zamieszkali w cudownej willi na obrzeżach Paryża.
I tutaj następuje prezentacja zdjęć domu, padają mniej lub bardziej zobowiązujące zaproszenia. Wszystkie wzdychają. Oj Magda, to cudownie! Magda, a bardziej Madeleine, uśmiecha się lekko, coś mówi pod nosem w stylu: to nic takiego dziewczyny. Jest cudownie, a mnie nawet wydaje mi się, że w oddali słychać śpiew Edith Piaff.
Czas na moją opowieść
I zostaję ja. Sączę wino i przez chwilę myślę, o tym co powiedzieć. Jak ubarwić moją opowieść. Wiem, że za moment przyjdzie pora na mnie, co stresuje mnie coraz bardziej. Czuję to, czuję wpatrzone we mnie cztery pary oczu, co powiedzieć?
Powiem, że bez zmian, pracuję w tym samym miejscu od jedenastu lat. Zuzia rośnie, w tym roku idzie do pierwszej klasy, a mieszkanie mamy małe, ale będziemy zmieniać, już prawie je mamy. I samochód nowy chcemy kupić. Wiadomo, szukamy, to nie takie łatwe. A z Jackiem? Cudownie, wspaniale niezmiennie od osiemnastu lat, a od kiedy pojawiła się Zuzia to nasza miłość, przeszła jakby na zupełnie inny poziom, a w ogóle to…
STOP!
– U mnie do dupy – słyszę swój własny głos – Wszystko mi się posypało. Moje małżeństwo wisi na włosku, praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. Jacek stracił udziały w firmie, od tej pory zmienił się w furiata, życie z nim przypomina przejażdżkę na kolejce górskiej. Nigdy nie wiem, o co i kiedy wybuchnie.
Z uwagi na dobro Zuzi staram się ucinać wszelkie kłótnie, ale nie wiem, ile wytrzymam. Awantura wybucha zawsze niespodziewanie, ostatnia była o to, że zapomniałam kupić papier toaletowy. Usłyszałam wtedy, że jestem beznadziejna i że żyć się ze mną nie da. Nie mam dokąd pójść, nie wiem, czy sobie poradzę sama z dzieckiem. Zuzia, chodzi do przedszkola, ale bardzo dużo choruje, a moi rodzice są coraz słabsi.
Gdy pęka tama sztuczności
Cisza i cztery pary oczu skupione na mnie. I wtedy coś pęka. Pęka tama sztuczności na rzece naszej studenckiej przyjaźni. Pierwsza zaczyna głośno szlochać Magda, że Jean Pierre ją zostawił, wrócił do żony, a ona mieszka w wynajmowanym pokoju, i sprząta hotele, nie chce wracać z niczym do Polski.
A Ola bardzo źle czuje się w ciąży, kilka lat starań prawie zakończyły jej małżeństwo, badania prenatalne zdiagnozowały wadę serca dziecka, czeka je operacja od razu po porodzie.
Później odzywa się Hania, opowiada o tym, jak samotna jest w wielkim domu, o zapracowanym mężu, o tym, że sama się nie rozwija, a jej starsze dziecko miało już epizod narkotykowy i chodzą na terapię rodzinną.
Marysia jest samotna, marzy, aby kogoś poznać, rozwód dał jej mocno w kość.
Współczesne twarze kobiet
I wtedy spojrzałam na moje studenckie koleżanki i ich zapłakane twarze. Wraz z czarnymi łzami znikały idealne makijaże, ale na ich miejscu pojawiła się prawda. Zobaczyłam prawdziwe, współczesne twarze kobiet. Kobiet, które dobiegają czterdziestki, a często zaczynają od nowa, choć mając, lat dwadzieścia myślały, że już życie mają ułożone.
I zobaczyłam coś jeszcze, to ulga, ogromna ulga, że już nie musimy udawać, że jest tak jak kiedyś. Wylałyśmy wspólnie morze łez i wypiłyśmy beczkę wina. Szloch zamieniał się w śmiech i na odwrót. Nasze studenckie wspomnienia wydawały się tak odlegle, a zarazem tak bliskie. Spotkanie to dało nam wszystkim wiele sił, i nadziei na lepsze jurto. Na koniec poprzytulałyśmy się, otarłyśmy łzy i obiecałyśmy sobie, że na następny raz nie będziemy czekać kolejnych piętnastu lat. Tego akurat jestem pewna i czekam niecierpliwie, na kolejne, prawdziwe spotkanie.
A ja myślałam, że to tylko ja borykam się przez wiele lat jako ta niezrozumiana, nie przyjęta, niedopasowana, taka inna w mojej grupie rówieśniczej. Można cierpieć, bo boli ale ile? za co?, że nie umiem śmiać się do sera, tylko gdy mam powód, gdy to jest dla mnie śmieszne? że nie robiłam z siebie „takiej malej czarnej na białej pościeli”? Że nie robiłam z siebie kogoś, kim nie byłam?, że z wyglądu nie przypominałam miss? Pewnego dnia powiedziałam pas. Uświadomiłam sobie, że nic na siłę. Ja też umiem żyć bez Was. Jest mi lżej i jest dobrze. Oni nie zmienili się nawet troszkę, nawet przykre doświadczenia w ich życiu nie zmieniły nic a nic. Nie nam żadnej nadziei i nie liczę na jakieś klasowe spotkania po latach, bo są zawsze nie udane. Po nich mam kaca moralnego. Ja ciągle kroczę do przodu. Teraz ja wybieram przyjaciół i ludzi, z którymi mi po drodze, którzy w moje życie coś dobrego wnoszą. Najbardziej ważnymi stają się Ci, tacy zwyczajni, z prawdą i szczerością w oczach i z wewnętrznym pięknem jeszcze przez nich nieodkrytym.
Dziękuję za Twoją historię i za prawdę. Pozdrawiam serdecznie
Pięknie, wzruszająco, prawdziwe…
Tak to jest, jesteśmy tak wychowani, że chcemy na zewnątrz wyglądać ładniej..na pokaz..niedzielnie.. A cztery ściany kryją nasze małe dramaty. I na co stale porównujemy nasze życie do życia innych…bo nam się wydaje, że oni mają lepiej..fajniej.. a czasami oni też grają… I to taka ludzka karuzela kłamstewek…A czy wstydem jest gdy jest trudniej..???.. Ważne jest to czy masz siłę by coś zmienić…I tylko to się liczy czy potrafisz powiedzieć, że nie jest ok.
Dokładnie tak, pozdrawiam serdecznie 🌷
Pani Natalio, Pani jest specjalistką od prawdziwych emocji. Jako wielbicielka odcinków o Karolinie i Radku zastanawiałam się co dalej będzie, a tu widzę, że Pani pisze jeszcze bardziej emocjonalnie, jeszcze piękniej. Marzy mi się kolejna historia miłosna, czy jest na to szansa? Proszę pomyśleć.
Dziękuję bardzo za miłe słowa ❤️ jednak ten tekst powstał na długo przed nawet pomysłem o napisaniu opowiadania:) co do następnych historii, chęć pisania jest we mnie ogromna, jednak doba ma na razie tylko 24 godziny,;) nie mówię nie, zobaczymy…:)
Pięknie i życiowo. Jeżeli to jakiś postulat, to również się podpisuje za kolejnym opowiadaniem. Pani Natalio, proszę się nie dać prosić.
😘
Jak zawsze super tekst.
Czekam na kolejny ….
Dziękuję ❤️
Jejku, końcówka aż mi dodała otuchy! Dobrze jest się czasem obnażyć z emocji.
Cóż… Oczywiście że łatwiej nam przybierać pewne pozy, zakładać maski, chyba nawet bardziej dla siebie niż na pokaz… Tyle że prawdziwi przyjaciele to nie widzowie, którym można pokazać grę lub prawdę, oni znają nas i są częścią naszego życia. Może warto prawdę zostawić dla nich, a spektakl dla tych, którzy go oczekują. Trochę w myśl idei – im mniej ludzie wiedzą o Twoim życiu tym lepiej się ono układa. Tak czy inaczej – tekst świetny, czekam z niecierpliwością na kolejne.