Dzieci dziś wiedzą wszystko. W wieku 7 lat płynnie obsługują wszelkiego rodzaju sprzęty, gotują… Ba! Nawet lepiej niż ich rodzice! Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że oprócz tych wszystkich umiejętności, które pozyskują z prędkością światła, brak im wiedzy podstawowej i uczuć. Tak, empatii i umiejętności okazywania uczuć.
Dzień dobry, dziękuję, przepraszam – to tak rzadko używane słowa przez młodzież. Prędzej usłyszymy pełne agresji zwroty wobec każdego przechodnia, niż zwroty grzecznościowe. I kto jest temu winny?
Punkt widzenia zależy…
Zależy z której strony spojrzeć, taką poznamy wersję. Rodzice? Błędów swoich najczęściej nie widzą. Dajemy mu wszystko, co się da, pracujemy po 12 godzin dziennie, aby chodził na wszystkie zajęcia dodatkowe, kupujemy najdroższe ciuchy, no robimy dla niego wszystko! A co wtedy robi dziecko? No jak to co! Ma czas dla siebie. Nie jest to jednak niestety czas beztroski…
Dzieci? Nie widzą, że można inaczej, więc świat, w którym starzy tylko przynudzają, że mają się uczyć, a najważniejsze są ekrany to ich norma. Kultura? Tak. Podwórkowa. Szkolna. To ich norma. I nawet przyjaciół coraz mniej, tylko Ci wirtualni, na TikToku…
A co z emocjami?
Emocje? To słabość. Smutek, rozczarowanie czy złość z przegranej – to nie przystoi. Olewający tryb musi działać. Przynajmniej z zewnątrz. Na pokaz. Bo to, co kłębi się w środku, na zawsze tam pozostanie. Przynajmniej młodzież ma takie przeświadczenie. Nie wie jeszcze, że wkrótce, wiele lat tłumione emocje się uwolnią z powłok skóry i przybiorą postać nieobliczalną. Agresywną. Lub depresyjną…
W gruncie rzeczy te współczesne dzieci są bardzo samotne. Z jednej strony wrzucane są do innych grup, aby uczyły się wszystkiego, czego zapragną (albo ich rodzice…), z drugiej brak im kontaktu z prawdziwym, życzliwym człowiekiem. Nie takim, co będzie uczył, wymagał, przed którym trzeba się popisać lub po prostu będzie miał płacone za wspólnie spędzony czas. Takim po prostu bliskim, najbliższym, najbardziej potrzebnym… Mamą, tatą, babcią, dziadkiem, ciocią… Takim, który nie będzie oceniał, tylko wspierał. Nie będzie dążył za wszelką cenę do osiągania sukcesów przez dziecko, tylko pozwoli mu powoli, bezpiecznie dorosnąć. Z miłością, empatią i zrozumieniem. Bez ekranowych opiekunek.
Zatrzymaj się na chwilę
Wiem, że generalizuję. Wiem też, że nie wszystkie dzieci takie są. Mam jednak wrażenie, że te inne dzieci, czyli kiedyś normalne, to dziś wyjątek, który niknie w tłumie. Bo czym może dziś zaimponować rówieśnikom 9-latek, który nie znam gier komputerowych? Nie ma telefonu i znajomych na Messengerze? Lubi za to czytać, grać w planszówki i świetnie bawić się walkie-talkie w lesie. Są oczywiście pewne środowiska, gdzie dzieci wciąż mogą być dziećmi – mogą się wspólnie bawić, nie muszą umieć tych wszystkich mega-trudnych-wysokotechnologicznych spraw (Harcerze – dzięki, że jesteście!), jednak trzeba nieźle się naszukać, zanim się trafi na taką oazę bezinteresownej zabawy i pomocy.
Rodzice kochani, czasem warto zwolnić i nacieszyć się swoim dzieckiem, jego dzieciństwem, swoim rodzicielstwem… Wyznaczyć sobie wspólny czas radości – bez wymagań, ocen czy pośpiechu. Technologii zdążą się nauczyć. Angielskiego też. A czas i emocje, których maluch nie dostanie, są już nie do nadrobienia.
Już sam tytuł powoduje szybsze bicie serca… Marzy mi się utopijny powrót do natury, prawdziwego dzieciństwa, do żywych relacji… Do głębi i intensywności przy prostej formie życia…
Mój ośmioletni syn jest niestety zbyt empatyczny i uczuciowy. Czyta się go jak otwartą księgę z całym wachlarzem emocji (co na szczęście ułatwia rozmowę i wspieranie go). Płacze, gdy widzi osobę smutną czy płaczącą choćby w TV. Przeżywa porażki, a my razem z nim, pozwalając się nasmucić, ale i szaleje ze szczęścia, gdy jest powód do szczęścia. Jako pierwszy mówi dzień dobry tuż po przekroczeniu progu sklepu, przychodni czy innego miejsca, gdzie są ludzie… Zawsze zagadnie lub pośle uśmiech osobie, z którą jedzie windą… I mam wielką obawę, czy on na tym nie ucierpi i „nie zginie” wśród pozostałej bezuczuciowej masy ludzkiej… Albo będzie przez nią hejtowany, nierozumiany. Czas pokaże.